Wybrzeże Gdańsk złożyło protest w sprawie niesłusznie wpisanej do protokołu bramki Gaz-System Pogoni Szczecin podczas spotkania obu drużyn. Decyzją Komisarza Rozgrywek ZPRP wynik meczu został zweryfikowany. - Żadna decyzja nie mogła zadowolić nikogo. Każdy by się czuł pokrzywdzony, niezależnie od werdyktu. Z całej sytuacji nie możemy być zadowoleni zarówno my, jak i Gaz-System Pogoń - zauważył Zbigniew Trzoska.
[ad=rectangle]
W uzasadnieniu czytamy między innymi: "Zarządzenie powtórzenia meczu przegranego różnicą aż 7 bramek z powodu jednej bramki byłoby działaniem pochopnym, sprzecznym z duchem sportu i zasadami fair play. Podnoszone przez protestujących, że "dopisanie bramki przeciwnikowi" nastąpiło w decydującej, bo początkowej fazie meczu - nie zasługuje na uznanie, gdyż przy tym rezultacie końcowym teza ma charakter tak dalece spekulatywny, że wprost nieweryfikowalny". Ten fragment mocno zaskoczył Trzoskę. - Zgodzę się z tym, że tezy mają nieweryfikowalny charakter, dlatego właśnie chcieliśmy zweryfikować całą sytuację. Nie można też mówić, że sytuacja ta na pewno nie miała wpływu na wynik meczu. Mogliśmy zarówno wygrać, jak i przegrać różnicą czterech, czy jedenastu trafień. W mojej ocenie twierdzenie, że ta newralgiczna sytuacja na pewno nie miała żadnego wpływu na przebieg meczu jest również spekulacją - dodał prezes Wybrzeża Gdańsk.
Gdańszczanie nie zamierzają się odwoływać od decyzji Komisarza Rozgrywek ZPRP. - Uznajemy tę decyzję i nie będziemy się odwoływać wnioskując o powtórzenie meczu. Zdajemy sobie sprawę, że Gaz-System Pogoń to na razie lepsza od nas drużyna. Składając protest dawaliśmy sobie jednak pewien margines, że niesłusznie uznana bramka mogła mieć wpływ na sytuację na boisku, a w rezultacie na wynik. Wcześniej wspominałem, że zaakceptujemy każdą decyzję i tak właśnie będzie - stwierdził Trzoska.
Prezesa beniaminka PGNiG Superligi niepokoi to, że regulamin dotyczący tego typu sytuacji jest bardzo nieprecyzyjny. - Fakt, że nie będziemy składać odwołania nie znaczy, że chcę przejść obok tej sytuacji do porządku dziennego. Mam nadzieję, że wywiąże się poważna dyskusja. Jeśli przy proteście regulamin nie daje innej możliwości, jak wnoszenie o powtórzenie meczu, a wynik jest weryfikowany, należy się zastanowić który moment jest dobry, by powtórzyć mecz? Czy gdybyśmy przegrali różnicą trzech, czy czterech bramek, to zagralibyśmy jeszcze raz? Gdyby w 45. minucie dopisano komuś bramkę na remis, a następnie ten kto na tym skorzystał miałby serię ośmiu trafień z rzędu, to powtórzenie spotkania byłoby zasadne? Trzeba popracować nad przepisami, gdyż są one niefortunnie napisane. Protestować możemy tylko w momencie ich naruszenia. Wedle nich mogliśmy wnioskować jedynie o powtórzenie spotkania, bo jest to wyszczególniona sankcja, jaką dopuszcza regulamin. Z drugiej strony nie chcę, by dochodziło do takich sytuacji, jaka była podczas spotkania Warmii ze Stalą. Błędy się zdarzają, więc regulamin musi być jasny i klarowny. Zapisy mają być sztywne, a koszta związane z ponownym rozegraniem spotkania powinni regulować ci, przez których dochodzi do takich sytuacji - wyjaśnił Zbigniew Trzoska.
W ocenie sternika klubu znad morza, w tego typu sytuacjach powinno się powtarzać mecz od momentu, w którym popełniono rażący błąd. - Nie mówię tutaj o błędzie związanym z przebiegiem gry, jak interpretacja faulu, czy błędy popełnione podczas rywalizacji sportowej. Mam natomiast na myśli skrajne przypadki, jak wejście nieuprawnionego zawodnika ukaranego wcześniej czerwoną kartką, czy zmiana wyniku przy stoliku. Gdyby tego typu błąd miał miejsce przy wysokim wyniku trzy minuty przed końcem spotkania, to nikt nie chciałby powtarzać kawałka meczu. Przy równym rezultacie sytuacja wyglądałaby już inaczej i można by było dograć nawet 15, czy 5 minut. Taka sztywna zasada spowodowałaby to, że obyłoby się bez jakichkolwiek spekulacji - zakończył Trzoska.