Nie jesteśmy doskonali - rozmowa z Wojciechem Zydroniem, skrzydłowym Gaz-System Pogoni

Jest liderem klasyfikacji najlepiej rzucających zawodników w całej męskiej Superlidze. Drugiego w tym rankingu wyprzedza aż o 11 bramek. Na pytanie o grę w reprezentacji tylko się uśmiechna.

Krzysztof Kempski: Brawa za kondycję. Tak bowiem należy się odnieść w pierwszych słowach do waszego wyczynu w spotkaniu z Azotami, a zwłaszcza tej końcówki, w której już totalnie zdominowaliście rywala.

Wojciech Zydroń: - Pierwsze słowa skieruję do chłopaków: gratulacje. Zagraliśmy niezły mecz z małym przestojem w 10. minucie drugiej połowy, o ile dobrze pamiętam. Już kilka spotkań pokazało nam, że potrafimy wejść na odpowiednie tory. W momencie zachwiania powróciliśmy do równowagi i graliśmy to, co sobie wcześniej założyliśmy. Na Azoty byliśmy przygotowani pod względem taktycznym. W zasadzie niczym nas nie zaskoczyli. Ewidentne błędy, które gdzieś tam popełnialiśmy wynikały z naszego gapiostwa.
[ad=rectangle]
Z konieczności zagraliście przy Twardowskiego a nie w Arenie Szczecin. Ta stara hala pomagała czy raczej przeszkadzała?

- Czy pomogła, czy nie, trudno powiedzieć. Wychodzimy na mecz i staramy się grać najlepiej jak potrafimy. To wszystko. Kibice kolejny raz nam pomogli, byli naszym ósmym zawodnikiem. To jest ważne. Oni przychodzą dla nas, a my gramy dla nich. Cieszę się, że to tworzy taki klimat.

Jeśli już mowa o klimacie, to i tym razem nie zabrakło akcji pod tzw. publiczkę, trudnych technicznie.

- Są momenty, kiedy możemy sobie na to pozwolić. Im też się należy coś fajnego dla oka. Odwdzięczają się nam niesamowitym dopingiem i to jest w sporcie coś pięknego. Mam nadzieję, że tak będzie dalej.

Nie czujecie się zaskoczeni tym, że na waszym koncie jest już 6 zwycięstw i dzięki temu jesteście na drugiej lokacie w tabeli?

- Myślę, że tutaj nie ma dzieła przypadku. Bardzo mocno trenujemy. Nasz sztab przed każdym spotkaniem przygotowuje nas pod względem taktycznym bardzo dokładnie. Są takie treningi, w których pewne fragmenty są przeprowadzane na stojąco. Każdy wie, co ma na parkiecie robić. Błędy, które się zdarzają, a które musimy przeanalizować, wynikają bardziej z naszego gapiostwa. W pewnym momencie gdzieś się zagubiliśmy, ja na skrzydle, ktoś na środku obrony i tak dalej. Wtedy padały bramki. Oczywiście, nie ujmując nic zespołowi z Puław, akcje, które oni mieli na nas przygotowane, my również mieliśmy je rozpracowane.

Co pan powie na takie hasło: "Zyga" do reprezentacji?

- Następny zestaw pytań poproszę (śmiech).

Mówił pan wcześniej, że są momenty, które musicie poprawić. Niemniej jednak ta końcówka rywalizacji była naprawdę niezła. Chyba każdy chciałby popełniać takie błędy i wygrywać mecze.

- Tutaj nikt nie twierdzi, że jesteśmy doskonali. Robimy błędy, wiemy o tym, zdajemy sobie z tego sprawę, ale nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Piłka ręczna jest grą zespołową i grą błędów. Kto popełni ich mniej, ten z reguły wygrywa zawody. Tak też było tego dnia. Uważam, że tych błędów my popełniliśmy mniej, chociaż i tak uważam, że za dużo. Niemniej jednak wynik cieszy. Teraz trzeba odpocząć.

Zydronia ucieszyła wygrana, ale o grze w kadrze nawet nie myśli
Zydronia ucieszyła wygrana, ale o grze w kadrze nawet nie myśli

Jak pokonać Pogoń będzie myślał po przerwie reprezentacyjnej MMTS Kwidzyn. Trzy tygodnie to jednak sporo. Można zregenerować siły.

- Na parkiety PGNiG Superligi wracamy rzeczywiście dopiero za trzy tygodnie. Wiadomo jednak, że przez ten czas nie będziemy tylko odpoczywać. Dostaniemy krótki urlop i wrócimy do zajęć i do przygotowań pod kwidzynian. Na tę chwilę cieszymy się tym, że pokonaliśmy kolejnego przeciwnika.

Emocje zenitu sięgną jednak dopiero w spotkaniach z Górnikiem i Wisłą.

- Teraz mamy operację Kwidzyn. Jak przyjadą kolejni rywale, to będziemy nad nimi myśleć.

Źródło artykułu: