Po sobotnim meczu ligowym w Kaliszu ekipy Gwardii oraz MKS-u mierzyły się w rozgrywkach Pucharu Polski. Zdecydowane zwycięstwo lidera I ligi nie zwiastowało większych emocji w kolejnym starciu. - Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy faworytami tego meczu. Jechaliśmy pokazać się z dobrej strony i wydaje się, że nam się udało. Wynik mówi sam za siebie - mówi Mateusz Różański, trener zespołu gości.
[ad=rectangle]
Gracze z najstarszego miasta w Polsce bez ogródek przyznają, że ważniejszy mecz czeka ich w sobotę. - Praktycznie od poniedziałku koncentrujemy się na meczu z Olimpem i ten mecz traktowaliśmy treningowo - dodaje Różański, który nie skorzystał z usług trzech swoich podstawowych graczy - Łukasza Siega, Kamila Strzebieckiego oraz Macieja Nowakowskiego. - Szykujemy ich na mecz w sobotę. Ci którzy pojechali dali sobie radę. Walczyliśmy do samego końca i uważam, że godnie odpadliśmy z rozgrywek - komentuje trener MKS-u.
Jak zapowiadał przed meczem trener Rafał Kuptel, PE Gwardia potraktowała mecz poważnie i przez to nie miała większych problemów z uzyskaniem awansu. Kluczowa okazała się pierwsza część meczu, którą gospodarze wygrali różnicą ośmiu trafień (21:13).
Po zmianie stron kaliszanie zdołali odrobić część strat. Podobnie jak w meczu ligowym ekipy postawiły na ofensywę, a nie grę w obronie. Kibice obejrzeli aż 74 trafienia.
Ostatecznie Gwardziści wygrali 40:34. - W sobotę chcieliśmy ugrać troszeczkę więcej. W środę każdy dostał tyle samo szans na grę. Nie zależnie od dyspozycji wszyscy grali praktycznie po pół godziny - kończy Różański.
PE Gwardia Opole - MKS Kalisz 40:34 (21:13)
A poza tym wg mnie Puchar Polski na tym etapie to żaden prestiż, a tylk Czytaj całość