Trójkolorowi kończą na podium - relacja z meczu Górnik Zabrze - Azoty Puławy

Szczypiorniści Górnika Zabrze po niezwykle zaciętym boju pokonali we własnej hali Azoty Puławy. Bohaterem spotkania przy Wolności był lider śląskiej drużyny Mariusz Jurasik, autor piętnastu trafień.

Mecz przy Wolności był pojedynkiem trzeciej z czwartą ekipą poprzedniego sezonu PGNiG Superligi Mężczyzn. Półfinałowe boje obu drużyn trzymały w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty, a Górnik Zabrze wygrywał je rzutem na taśmę, w ostatnich akcjach meczu.

Podobny przebieg miała pierwsza połowa sobotnich zawodów. Szczypiorniści Azotów Puławy, którzy w tym sezonie tylko raz wygrali w hali rywala przyjechali na Śląsk by walczyć i było to widoczne od początku spotkania.
[ad=rectangle]
Gra toczyła się bramka za bramkę, a kiedy już któraś z drużyn odskakiwała rywalowi na dystans 2-3 trafień - przeciwnik w krótkim okresie czasu różnicę tę odrabiał. Tak też było w 15. minucie gry, kiedy zabrzanie prowadzili już 11:7 - solidną przewagę budując w raptem trzy minuty, wychodząc ze stanu 7:7 - ale już sześć minut później było 12:12 i gra zaczęła się od nowa.

Duża w tym zasługa słabej skuteczności graczy gospodarzy, którzy w prostych sytuacjach nie trafiali do siatki (m.in. marnując w pierwszej części gry cztery rzuty karne), a także Viliusa Rasimasa, który zmienił w bramce puławian Vadima Bogdanova i odbił kilka ważnych piłek. Nie najlepszą dyspozycję prezentowali za to golkiperzy Górnika Mateusz Kornecki i Sebastian Kicki.

Ambitni zawodnicy Azotów na trzy minuty przed przerwą wyszli na prowadzenie 15:14. Po raz drugi zresztą w tym meczu, bo po raz pierwszy prowadzili przy stanie 5:4, ale tym razem jedną bramkę przewagi dowieźli już do przerwy, na trafienie Trójkolorowych odpowiadając szybkim i skutecznym atakiem. Świetną okazję na doprowadzenie do wyrównania zmarnował Michał Kubisztal, którego próbę z rzutu karnego obronił Bogdnov.

Do odrabiania strat śląska drużyna rzuciła się od pierwszych fragmentów drugiej połowy, a do walki prowadził zabrzan Mariusz Jurasik, który krótko po zmianie połów dołożył dwie bramki i przy stanie 20:18 dla Górnika miał na koncie już dziesięć trafień czyli... połowę strzeleckiego dorobku całej drużyny.

"Józek" nie spoczął na laurach i po dwóch kolejnych trafieniach weterana ligowych parkietów w 39. minucie gry górnicza ekipa wyszła na prowadzenie 22:19. Kto jednak myślał, że od tego czasu gospodarze rozpoczną odjazd - gorzko się przeliczył. Kilkadziesiąt sekund później po kompromitujących wręcz błędach technicznych zabrzan w ofensywie - wśród których prym wiedli niezawodni wcześniej Kubisztal i Aleksandr Tatarincew - i szybkich kontrach puławian, to goście prowadzili (23:22).

Kolejne minuty obfitowały w walkę z obu stron i żadna z drużyn nie była w stanie osiągnąć wyraźnej przewagi. Wszystko odmieniło się w 52. minucie gry, kiedy Górnik za sprawą skutecznego rzutu Adriana Niedośpiała wyszedł na prowadzenie 29:27. W końcówce Trójkolorowi poprawili bowiem grę w obronie, lepiej między słupkami spisywał się też Kornecki, a i skuteczność pod bramką Bogdanova była lepsza.

W konsekwencji na dwie minuty przed końcem meczu podopieczni Patrika Liljestranda prowadzili 35:30 i jasne było wówczas, że nic złego im się tego wieczora przytrafić nie może. Pięciobramkową przewagę zabrzanie dowieźli już do końca i ostatecznie zgarnęli całą pulę.

Górnik Zabrze - KS Azoty Puławy 36:31 (16:17)

Górnik: Kornecki, Kicki - Daćko, Orzechowski 2, Gromyko 5, Kuchczyński, Niedośpiał 2, Kubisztal 3, Jurasik 15, Bushkov, Tatarincew 3, Niewrzawa 6.
Karne: 7/11.

Azoty: Bogdanov, Rasimas - Kowalik, Ćwikliński, Kus 2, Skrabania 6, Tarabochia 6, Przybylski 5, Grzelak 1, Masłowski 2, Krajewski 5, Sobol 4.
Karne: 2/5.
Kary

: Górnik: 4 min. Azoty: 6 min.

Sędziowie: Krzysztof Bąk, Kamil Ciesielski (Zielona Góra).

Widzów: 700.

Źródło artykułu: