Michal Bruna królem środka rozegrania w polskiej lidze?

Czech do polskiej ligi zawitał wraz z awansem Gaz-System Pogoni do Superligi. Jego umiejętności zauważyli szczecińscy szkoleniowcy. Początkowo nie przekonywał. Teraz jest jednym z najlepszych.

Kiedy przychodził do Gaz-System Pogoni Szczecin zmagał się z urazem, który nie pozwalał mu rozwinąć pełni swoich możliwości. Sztab szkoleniowy zbierał wówczas więcej krytyki niż pozytywnych ocen. Ci jednak wiedzieli, co robią sprowadzając Czecha do polskiej ligi. Cierpliwość dość szybko została nagrodzona. Prezes Paweł Biały w jednym z wywiadów mówił, że chce postawić na osoby, które pokierują drużyną w pierwszym i kolejnych sezonach i jedną z takich miał być właśnie Michal Bruna.
[ad=rectangle]
Czech na swoje pierwsze wyróżnienie czekał do grudnia 2012 roku. Właściwie od tamtego czasu brakowało u niego wyraźnie słabych występów. Wyróżniała go nietypowa, jak na polskie warunki technika, umiejętność dostrzeżenia partnera w trudnej pozycji, dość niekonwencjonalne podanie i, co chyba najważniejsze, bardzo silny rzut z dystansu. W pierwszym sezonie rozegrał 27 spotkań, do bramki rywali trafiając 110 razy. Został nominowany jako najlepszy rezerwowy środka pola całego sezonu.

Renoma i nazwisko zawodnika rosły również w następnym okresie gry w Pogoni Szczecin. Wiele zyskiwał w oczach samych kolegów, aż ci wybrali go kapitanem zespołu. - "Brunek" już od jakiegoś czasu był tym liderem. Na początku wiadomo, że taki lider się krystalizuje i nie inaczej było u nas. Potrzeba było nam takiej osoby. Nie dziwi mnie więc fakt, że automatycznie został wybrany przez wszystkich naszym kapitanem - mówił o nim w jednym z wywiadów grający jeszcze wówczas prezes Paweł Biały.

Ciężar gry i odpowiedzialności wziął na siebie w momencie kontuzji innych ważnych ogniw (Konitza i Zaremby, w tym samym czasie odszedł też Shylovich). - Nie jest łatwo tak grać. "Zyga" musiał nauczyć się kilku zagrywek w ciągu 2-3 dni. Wiadomo, że tak nie da rady, nie ma takiej opcji. Próbujemy jak możemy. "Giera" jest jedynym bocznym rozgrywającym. Znam jego rzuty. "Kręcimy, kręcimy" - w żartobliwy sposób komentował postawę drużyny na naszych łamach sam Czech. W sezonie 2013/2014 nie wystąpił w dwóch meczach legitymując się bilansem 28 spotkań i 104 zdobytymi bramkami.

Mijający rok okazał się być dla niego również bardzo dobry. Co najważniejsze, omijały go kontuzje. Znakomicie zagrał przeciwko Vive Tauronowi Kielce i Górnikowi Zabrze. Z tym drugim rywalem Pogoń zremisowała po 35, a jego łupem padło aż 11 bramek, co było jego osobistym rekordem strzeleckim w jednym meczu w szczecińskim zespole. Nic więc dziwnego, że "posypały się" w jego kierunku kolejne nominacje dla najlepszego środkowego rozgrywającego w polskiej PGNiG Superlidze.

Sposób prowadzenia przez niego gry zasługuje na najwyższe uznanie. Tym bardziej, że w tegorocznych rozgrywkach musiał sobie "radzić", oczywiście nie sam, bez kilku innych liderów szczecinian.

W Polsce rozgrywa już trzeci sezon i jak do tej pory znajduje się w czołówce najlepiej wyszkolonych technicznie piłkarzy ręcznych. To jest o tyle istotne, że jego pozycja jest dość newralgiczna. Obok niego wyróżniają się dwaj polscy zawodnicy na tej pozycji, mianowicie Mariusz Jurkiewicz oraz Bartłomiej Jaszka. 28 stycznia 2015 roku skończy dokładnie 37 lat. To niewątpliwie dużo, ale równie wiele, jak nie więcej, może on jeszcze w naszej lidze zdziałać.

Źródło artykułu: