W styczniu 2008 roku, w norweskim Stavanger, Polacy zmierzyli się z Czarnogórcami w drugiej fazie mistrzostw Europy. Obie drużyny nie miały już szans na awans do strefy medalowej. Nasi rozgromili rywala z Bałkanów 39:23. Cztery gole dla pokonanych rzucił Zarko Marković.
Później drużyny te spotkały się także w eliminacjach ME 2010. Biało-Czerwoni odnieśli dwa pewne zwycięstwa. Po meczu w Bydgoszczy (wygranym - w październiku 2008 - 30:20) w "Gazecie Wyborczej" znaleźć można było takie słowa.
[ad=rectangle]
- Jedynym zagrożeniem ze strony Czarnogóry był wysoki Żarko Marković. Prawy rozgrywający gości celnie rzucał zwłaszcza z 9-10 metrów.
Wspominamy o tym nieprzypadkowo. Marković to obecnie gwiazda reprezentacji... Kataru, drugi najlepszy strzelec mistrzostw świata rozgrywanych na Półwyspie Arabskim. W piątek ponownie zagra przeciwko naszej drużynie, po raz pierwszy jako Katarczyk.
Poszedł za wielką kasą
Mierzący 201 cm leworęczny rozgrywający od lat jest uznaną marką w handballu. Z Veszpremem zdobył mistrzostwo Węgier i Puchar Zdobywców Pucharów, z Metalurgiem Skopje - mistrzostwo Macedonii. Przez dwa sezony grał w Niemczech - dla Goeppingen i HSV Hamburg.
Gdy ekipie z Hamburga odmówiono licencji, Marković postanowił zmienić klub. Miał sporo ofert, media spekulowały o transferze do Vardaru Skopje. Tymczasem Czarnogórzec poszedł "za kasą". Poleciał do Kataru i podpisał trzyletnią umowę z El Jaish, jednym z najbogatszych klubów świata. Był czerwiec 2014 r.
- Myślę, że dokonałem właściwego wyboru. Przybyłem do kraju, w którym dokonano wielu inwestycji w ostatnich kilku latach i w którym sport jest ceniony. Mogłem się o tym przekonać na własne oczy, gdy grałem tam z HSV Hamburg na turnieju Super Globe (klubowe mistrzostwa świata, rozgrywane w Dausze - przyp. red.) - tłumaczył Marković.
Urodzony w czarnogórskiej miejscowości Cetinje Marković miał jeszcze jeden dodatkowy argument. - To wspaniałe, że będę mógł grać razem z Goranem - powiedział.
Bramkarz Goran Stojanović także pochodzi z Czarnogóry. Zagraniczne media szybko "wyczuły pismo nosem". Trener Valero Rivera szukał w tym czasie zawodników, którzy wzmocnią katarską reprezentację na mistrzostwach świata. Stojanović i Marković znaleźli się w jego orbicie zainteresowań.
Powołań nie przyjmował
Na Bałkanach panowało w tym czasie oburzenie. Selekcjoner Zoran Kastratović wysyłał do zawodnika powołania, ale ten nie stawiał się na zgrupowaniach. Taka sytuacja zdarzyła się m.in. w maju 2013 r., przed barażami o ME 2014.
- Czarnogóra to zbyt mały kraj, by rezygnować z takich zawodników jak Żarko Marković. Musi on jednak wiedzieć, że powinien zachowywać się zgodnie z przepisami. I że reprezentacja jest zawsze na pierwszym miejscu - mówił trener Czarnogórców.
W tym czasie ponoć miały się już toczyć pierwsze rozmowy katarskich działaczy z Markoviciem. Gdyby chodziło o futbol, czarnogórski szczypiornista już dawno byłby "spalony". Zagrał przecież choćby we wspomnianych mistrzostwach Europy 2008, co zamknęłoby mu drogę do reprezentowania innego kraju.
Tyle że w handballu obowiązują inne przepisy. Jeśli zawodnik przez trzy lata nie zagrał żadnego meczu w danej kadrze, ma prawo wystąpić dla innej. Z tego właśnie skorzystali Katarczycy, zatrudniając nie tylko Markovicia, ale całą rzeszę obcokrajowców.
Pod koniec października 2014 r. oficjalnie ogłoszono: Marković zagra dla Kataru na MŚ. Trzy miesiące po podjęciu tej decyzji były reprezentant Czarnogóry błyszczy w nowej drużynie narodowej. O swoim "transferze" mówi niechętnie.
- Nie będę rozmawiać o tym, dlaczego gram dla Kataru. Mogę z wami porozmawiać o meczu - powiedział słoweńskim dziennikarzom przed spotkaniem z tą reprezentacją w fazie grupowej.
Woli podkreślać, że z nowym zespołem "pisze historię katarskiego handballu". - Wszystko działa perfekcyjnie, jak w rodzinie. Dogadujemy się po angielsku - stwierdził.
Ponad 100 rzutów
Marković dostał w Katarze koszulkę z nietypowym numerem - jedynką. I jak na "number one" przystało, na razie nie zawodzi. - Zdobywa bardzo dużo bramek. Będzie trzeba zwrócić na niego uwagę - przyznał w rozmowie z Wirtualną Polską Grzegorz Tkaczyk, były kapitan naszej reprezentacji.
Na MŚ bramkarze rywali przeżywają prawdziwe bombardowanie ze strony Markovicia. Rzuca on średnio prawie 8 goli na mecz (55 trafień w 7 spotkaniach). Przeciwko mistrzom świata Hiszpanom zdobył 10 bramek. Z Chile o jedną więcej. Tylko Dragan Gajić ze Słowenii jest od niego lepszy w klasyfikacji strzelców (o jedną bramkę).
Były reprezentant Czarnogóry dostał od trenera Rivery wolną rękę. Może rzucać bardzo często, kilkanaście razy w trakcie meczu. Wspomniane 55 bramek (dla porównania - najlepszy z Polaków Bartosz Jurecki ma "tylko" 28 goli na koncie) padło po aż 102 próbach.
Musimy więc być przygotowani na to, że przeciwko Biało-Czerwonym Marković odpali kilkanaście "bomb". Oby jak najwięcej piłek trafiło do rąk naszych bramkarzy.
Będzie to mecz Katar-Polska.