12 grudnia Daria Zawistowska skończy 20 lat. Jedna z trójki najmłodszych zawodniczek SPR Pogoni Baltica Szczecin miał swój spory udział w końcowym zwycięstwie w rewanżowym meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski przeciwko Ruchowi Chorzów. W 53. minucie dwukrotnie wpisała się celnymi rzutami do bramki strzeżonej przez Monikę Ciesiółkę. Jak się potem okazało, przyjezdne nie potrafiły już nic więcej zrobić. - Bardzo się cieszę. To był dla mnie zaszczyt, że mogłam w taki sposób w samej końcówce, kiedy te bramki były nam naprawdę potrzebne, zapisać się w protokole. Ważne, że nie spudłowałam i pomogłam swojej drużynie - powiedziała tuż po zawodach wyraźnie uśmiechnięta skrzydłowa.
[ad=rectangle]
Początek drugiej połowy nie wróżył wielkich emocji. Z czasem jednak chorzowianki zaczęły odrabiać straty. W pewnym momencie zminimalizowały je do zera. Zawistowska zapytana, co jej zdaniem mogło się do tego przyczynić, stwierdziła. - Być może przez chwilę opadłyśmy z sił albo też wróciła stara trauma, że przegrywamy końcówki. Niemniej jednak, to jest nasz nowy początek. W tych końcówkach będziemy pewnie trzymać kibiców w napięciu, ale sądzę, że będziemy je wygrywać - stwierdziła wychowanka Kusego Szczecin.
Wśród Ślązaczek w całym spotkaniu wystąpiło 15 zawodniczek. Z tego tylko 5 zapisało się trafieniem do siatki. Najwięcej na koncie miały: Zuzanna Ważna i Wiktoria Belmas. Ta druga była zdecydowanie najskuteczniejsza i psuła gospodyniom najwięcej krwi. W końcowych minutach nie bardzo kto miał ją zastąpić, by sprostać zadaniu. W dodatku na ławkę kar powędrowała Agnieszka Piotrkowska. - Ktoś musiał u nich rzucać. Cieszymy się z tego, że nie było u rywalek tego, co u nas. W naszej drużynie każda mogła rzucić bramkę. Po drugiej stronie parkietu najważniejsza była jednak Belmas. Wyłączyłyśmy ją i potem nie bardzo miał kto przejąć jej roli. Ona była najlepszym ogniwem - oceniła na koniec Zawistowska.