- Oczywiście Vive jest faworytem i o jakiekolwiek punkty będzie nam niezwykle ciężko, ale wyjdziemy na parkiet i będziemy walczyć - zapowiadał przed meczem 17. kolejki PGNiG Superligi między Vive Tauronem Kielce a PGE Stalą Mielec rozgrywający, Rafał Gliński. Obie drużyny borykają się ze sporymi problemami, kielczanie z kontuzjami i zmęczeniem, a mielczanie z kłopotami natury finansowej i ciągle niepewną sytuacją kadrową. Do stolicy województwa świętokrzyskiego podopieczni trenera Pawła Nocha przyjechali już bez Michała Adamuszka, który opuścił szeregi Stali i przeniósł się do Wrocławia. Kielczanie przystąpili za to do meczu bez Grzegorza Tkaczyka, Tobiasa Reichmanna, Krzysztofa Lijewskiego, Julena Aguinagalde i Manuela Strleka .
[ad=rectangle]
Mimo zapowiedzi mielczanom sił na wyrównaną walkę starczyło tylko przez pierwsze cztery minuty meczu. Od stanu 2:2 gospodarze zdobyli trzy trafienia z rzędu, dzięki czemu szybko zaczęli kontrolować wynik spotkania. Szczypiorniści mistrza Polski od pierwszych minut grali czujnie w obronie, a między słupkami dobrze spisywał się Marin Sego . "Żółto-biało-niebieskim" pozwoliło to na wyprowadzanie kilku skutecznych kontrataków. Kilka ważnych interwencji zanotował na swoim koncie także vis a vis Sego, Nebojsa Nikolić, ale jego koledzy z pola nie byli w stanie zmniejszyć dystansu bramkowego dzielącego ich od gospodarzy.
W 16. minucie po bramce Denisa Bunticia kielczanie prowadzili już 10:5, a o czas dla swojego zespołu poprosił trener Noch. Jego uwagi przyniosły chwilowy skutek, bo dwie bramki z rzędu zdobył Grzegorz Sobut. Siódemka z Kielc szybko jednak osłabiła zapędy Stali do odrabiania strat - zawodnicy mistrza Polski zdobyli kolejne trzy oczka i znów powiększyli swoją przewagę. "Czeczeńcy" mieli duże problemy ze zdobywaniem bramek, ratowały ich pojedyncze, indywidualne akcje, podczas gdy podopieczni Dujszebajewa starali się grać zespołowo, zarówno w obronie i w ataku. W końcowej fazie pierwszej partii meczu dobrze w szeregach gospodarzy pokazał się Zeljko Musa. Wynik pierwszej połowy rzutem z linii siódmego metra ustanowił Karol Bielecki.
W szeregach Vive tradycyjnie już nastąpiła zmiana bramkarza – drugą połowę między słupkami gospodarzy rozpoczął zastąpił Sławomir Szmal. W ataku brylował za to jego kolega, Denis Buntić. Kielczanie jednak widocznie spuścili z tonu. W ekipie mistrzów Polski spadła koncentracja, a zawodnicy zaczęli popełniać proste błędy. Szybko wykorzystali to mielczanie, którzy rzucili się do odrabiania strat i zdołali zmniejszyć prowadzenie gospodarzy do siedmiu trafień.
W 43. minucie boiska został zniesiony Piotr Krępa, który biegnąc do kontrataku zderzył się z Urosem Zormanem, a chwilę później boisko opuścił także Mirosław Gudz przypadkowo uderzony w twarz.
Rozprężenie w szeregach Vive skończyło się po interwencji Talanta Dujszebajewa, który poprosił o czas dla swojego zespołu. Jego uwagi skutecznie podziałały na zawodników, którzy w ostatnich minutach spotkania starali się powiększyć swoje prowadzenie. Ostatnie minuty meczu zdecydowanie należały do gospodarzy, którzy pewnie zwyciężyli 38:24.
Vive Tauron Kielce - PGE Stal Mielec 38:24 (20:11)
Vive Tauron: Szmal, Sego - Grabarczyk, Jurecki 5, Chrapkowski 1, Bielecki 4, Jachlewski 3, Buntić 10, Musa 6, Zorman 2, Cupić 7.
Kary: 2 minuty
PGE Stal: Nikolić, Lipka - Wilk, Krępa 3, Janyst 2, Krieger 1, Sobut 5, Obiała 4, Szpera 5, Gudz, Basiak 1, Gliński 3, Krzysztofik 1.
Kary: 4 minuty
Sędziowali: Sebastian Fernandez, Alberto Murillo. (Hiszpania)