Od jakiegoś czasu po zawodniczki z Gdańska ustawiła się długa kolejka. Prezes Lubelskiego zespołu, Andrzej Wilczek wybrał się także nad morze, by nakłonić bramkarkę Małgorzatę Sadowską do podpisania umowy z lubelskim klubem, w razie całkowitego rozwiązania klubu w Gdańsku. - Porozmawialiśmy i teraz czekam na decyzję Małgorzaty. Jest szansa, że od 18 grudnia będzie już naszą zawodniczką. Szukamy bramkarki i Sadowska jest najlepszą kandydatką. Oby tylko chciała podpisać z nami kontrakt.
Mimo zaistniałej sytuacji, piłkarki z Gdańska mają jeszcze szansę na ratunek. Były sponsor – firma Dablex obiecała przekazać połowę kwoty, jeśli drugie pół dopłaci uczelnia. - Od trzech tygodni nic pozytywnego od naszych działaczy nie usłyszałam. Bardzo wątpię, że to się zmieni, tym bardziej że nas nikt nie informuje o tym co dzieje się w klubie. Zazwyczaj o decyzjach dowiadujemy się przypadkowo. Rzeczywiście miało dojść do rozmów, ale czy były, to nie mam pojęcia. Ale nawet jeśli klub znalazłby pieniądze i ktoś w świątecznym okresie dałby ten prezent, to co dalej? Ten problem na pewno pojawi się za miesiąc czy dwa - twierdzi Sadowska.
- Lublin to ciekawy zespół. Atrakcyjny ze względu na grę w europejskich pucharach. Dlatego nie wykluczam, że przejdę do SPR. Nie obawiam się rywalizacji z Magdą, bo przecież w każdym klubie będę miała konkurencję. Zawsze powtarzam, że nie ma nic złego w zdrowej rywalizacji. Bramkarki są po to, aby sobie wzajemnie pomagać, a nie stwarzać problemy. Z Magdą miałam okazję współpracować w reprezentacji i jest to bardzo fajna dziewczyna. Na pewno nie byłoby problemu. Ale nie powiem, że myślę już tylko o Lublinie - dodała bramkarka.