Viret wychodzi na prostą

Po sobotnim meczu ekipa z Zawiercia może na dobre wrócić do rywalizacji o miejsce w środku tabeli. Warunkiem wygrana w Zielonej Górze.

Seria sześciu porażek pokrzyżowała plany Viretu, który przed sezonem typowany był do walki o podium pierwszoligowych rozgrywek. Słabe wyniki zmusiły zarząd do zmiany na stanowisku trenera. Mariusz Szczygieł także nie będzie najlepiej wspominał swoich początków, ale dwie ostatnie potyczki zakończyły się sukcesami zespołu z Zagłębia Dąbrowskiego. - Zwycięstwa nas podbudowały. Widać, że praca którą wykonujemy prowadzi nas w dobrym kierunku - mówi Tomasz Fugiel, rozgrywający drużyny.
[ad=rectangle]
Zawodnik miał ogromny wpływ na przerwanie czarnej serii Viretu. Jego bramka  z rzutu wolnego już po końcowej syrenie meczu w Świdnicy zadecydowała o minimalnej wygranej. - Taka bramka zdarza się raz na tysiąc rzutów, ale tym razem szczęście było po stronie naszego zespołu. Cieszę się, że mogłem przyczynić się do bardzo ważnego zwycięstwa na trudnym terenie - uśmiecha się Fugiel, który nie przecenia swojego udziału w dobrych wynikach drużyny. - Każdy z zawodników jest tak samo wartościowy. Piłka ręczna to sport zespołowy. Liczy się kolektyw - dodaje.

Na pięć kolejek przed zakończeniem rozgrywek zawiercianie nadal plasują się na 11. miejscu w tabeli, a nad strefą barażową ma tylko 2 punkty przewagi. Z kolei do szóstego w tabeli KSZO tracą... zaledwie trzy "oczka". W sobotę Viret zmierzy się z Akademikami z Zielonej Góry na wyjeździe. - Nie sądzę ze ten mecz całkowicie zażegna widmo spadku z ligi. Niemniej jednak jest bardzo ważny dla układu tabeli - dodaje Fugiel.

Nie oznacza to jednak, że podopieczni trenera Szczygła podchodzą do niego z rezerwą. Mają świadomość, że AZS potrafił zaskakiwać mocnych rywali, szczególnie na własnym parkiecie. - Do tego meczu podchodzimy jak do każdego innego. Traktujemy rywala z respektem, ale nie będziemy mieć strach w oczach - kończy rozgrywający zawiercian.

Komentarze (0)