Katarzyna Koniuszaniec: To jest już dla nas żenujące

Sytuacja w Gdańsku robi się coraz bardziej nerwowa. Zarząd klubu po otrzymaniu części pieniędzy od firmy Dablex i byłego rektora Wojciecha Przybylskiego, poinformował zawodniczki, że pieniądze te pójdą nie na zaległe wynagrodzenia zawodniczek, a na długi klubu. Szczypiornistki są zbulwersowane. - To jest już dla nas żenujące - mówi skrzydłowa, Katarzyna Koniuszaniec.

Przypomnijmy, że na początku grudnia trzynaście zawodniczek złożyło w klubie pisma dające mu 14 dni na uregulowanie zaległości. Zapowiedziały, że w przeciwnym razie odejdą z klubu. Gdy termin minął władze AZS AWFiS Gdańsk zaczęły zwodzić zawodniczki, prosząc je o kilka dni cierpliwości. Teraz gdy piłkarki są już zdecydowane pożegnać się z klubem, ten robi im niespodziewane problemy. - Dziś (w piątek- przyp. red.) nam przedstawili opinię prawnika, który twierdzi, że nasze podania są nieważne, bowiem zostały złożone za wcześnie. Powoływał się w tym przypadku na fakt, że zwyczajowo miałyśmy otrzymywać pieniądze 15-go każdego miesiąca. Nie mamy tego jednak zapisanego w kontrakcie. Poza tym w tym roku miałyśmy je raz 7, raz 14 a raz nawet 29 dnia miesiąca - mówi oburzona Katarzyna Koniuszaniec. - My także rozmawiałyśmy z panią mecenas, która poinformowała nas, że jeżeli nie ma takiego zapisu w kontrakcie to zwyczaje nie mogą być podstawą nieważności naszych podań. Chcemy mieć wszystko jasne pod względem prawnym, ponieważ będziemy ten dług z nich ściągać. Jeśli nie ugodowo to pójdziemy do sądu - dodała.

Na piątkowym spotkaniu, na które zawodniczki musiały czekać aż godzinę, potwierdziły one chęć odejścia. Podpisały na nim pismo zawiadamiające, że za 1000 złotych brutto nie zgadzają się grać. Zostały one także poinformowane iż w tej chwili nie ma szans na spłatę wierzytelności - Kazimierz Dargacz wpłacił w czwartek 36 tysięcy złotych, były rektor 10 tysięcy złotych a oni nie mają zamiaru nam nawet ich wypłacić tylko wykorzystają je na pokrycie długów i zapewne na inne sekcje. A te pieniądze miały być dla nas na święta. Kart też zapewne nie dostaniemy. Klub nam nie ułatwia, ciągle mamy pod górkę. Skoro nie mają pieniędzy to niech nas spokojnie puszczą - złości się Katarzyna Koniuszaniec.- Na spotkaniu powiedziałam, że z naszej dobrej woli chciałyśmy im to rozłożyć na raty, do czerwca. Po tym jednak jak nas traktują zdecydowałam, że będą tylko dwie. Poza tym chciałam nie wliczać już wypłaty za połowę grudnia, która jest przepracowana oraz premie za mecze ze Słupią Słupsk i Ruchem Chorzów. W takiej jednak sytuacji nie odpuszczę nawet złotówki- poinformowała nas zawodniczka.

Piłkarki ręczne z Gdańska w czwartek skierowały pismo do Związku Piłki Ręcznej w Polsce.- Złożyłyśmy dwa pisma. Jedno informujące, że klub nie wywiązał się z wypłaty i, że pismo to stanowi zapowiedź wystąpienia na drogę cywilno-prawną odnośnie zaległych pieniędzy. Drugie z kolei do Komisji Zmiany Barw Klubowych. Myślę, że w następnym tygodniu powinnyśmy otrzymać odpowiedź - liczy młoda skrzydłowa.

Zawodniczki liczą, że problem zostanie dość szybko rozwiązany. Jeśli nie, mają już kolejne pomysły w głowie.- Jeśli będzie trzeba napiszemy nawet do prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Będziemy chciały też zwołać konferencję prasową i nagłośnić ten temat w mediach.- powiedziała Katarzyna Koniuszaniec.

Odnośnie swojej przyszłości nie chce się jeszcze wypowiadać. - W tej chwili jestem w stałym kontakcie z prawnikami, którzy analizują mój kontrakt z Gdańskiem. Mam kilka propozycji z kraju, ale ostatnio pojawiła się także atrakcyjna propozycja z zagranicy. Nie chciałabym jednak na razie zdradzać żadnych szczegółów - kończy.

Komentarze (0)