Środowe nie dostarczyło kibicom zbyt wielu emocji. - Na parkiecie działo się coś właściwie tylko do piętnastej, szesnastej minuty. Później zdołaliśmy odskoczyć rywalom i na przerwę schodziliśmy, prowadząc sześcioma bramkami. W drugiej połowie było widać po moich zawodnikach, że niespecjalnie koncentrowali się na pewnych rzeczach - przyznaje trener Porzeziński.
[ad=rectangle]
- W momentach, w których trzymaliśmy się ustalonej gry, bramki padały w dość łatwy sposób - wyjaśnia trener Warszawianki. - Brakowało koncentracji. Kiedy w ataku zaczęło się realizowanie własnych pomysłów, powstawał bałagan. To było denerwujące - przyznaje.
Swoich podopiecznych Porzeziński jednak usprawiedliwia. - Tym chłopakom trzeba to wybaczyć - mówi. - Nie jesteśmy jak na razie zespołem, który walczy o awans. Zawodnikom należy się szacunek za to, że jako beniaminek wywalczyli tyle punktów. To duży sukces.
Warszawianka po dwudziestu trzech kolejkach pierwszej ligi zajmowała w tabeli szósta lokatę. Dzięki środowej wygranej stołeczna drużyna awansowała na miejsce piąte. W tym sezonie zespół Porzezińskiego rozegra jeszcze dwa mecze. Beniaminek zmierzy się z Warmią Olsztyn oraz Realem Astromal Leszno.