Patrik Liljestrand odejdzie z Górnika Zabrze?

Górnik Zabrze po fatalnej postawie w drugiej połowie meczu w Puławach przegrał z Azotami po raz drugi i nie obroni brązowego medalu. Może to oznaczać koniec przygody z klubem Patrika Liljestranda.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Choć bieżący sezon PGNiG Superligi Mężczyzn jeszcze trwa - dla Górnika Zabrze jest on już stracony. Mający mocarstwowe plany śląski klub, który chciał wykonać kolejny krok w kierunku ligowych hegemonów, ostatnimi wynikami dał dowód, że stoi w miejscu, o ile się nie cofa.

Już początek fazy zasadniczej handballowej elity pozostawiał wiele do życzenia. Trójkolorowi co prawda wygrywali swoje mecze, ale szło im to z trudem. W konsekwencji do samego końca musieli drżeć o trzecie miejsce na koniec bezpośredniej rywalizacji, a punkty tracone w meczach z beniaminkami i outsiderami, mogły zabrzan naprawdę drogo kosztować.
Górnicy nie czarowali na ligowych parkietach, zawodzili też w europejskich pucharach. O ile przed rokiem klapa w Challenge Cup i odpadnięcie z rumuńskim HC Odorheiu Secuiesc można było zwalić na fakt, iż silna drużyna w Zabrzu dopiero się tworzy, o tyle kompromitację z białoruskim SKA Mińsk w tegorocznej edycji Pucharu EHF trzeba uznać już za spore rozczarowanie.

Białorusini, którzy swoją drużynę budowali bowiem w głównej mierze na zawodnikach młodych i na dorobku, stanowili dla doświadczonej zabrzańskiej ekipy zaporę nie do przejścia. Fakt ten wywołał wściekłość u prezesa i głównego sponsora śląskiego klubu Bogdana Kmiecika, który już wtedy podjął decyzję, że kilku z obecnych kluczowych graczy należy podziękować.

Na odstrzał przeznaczył Patryka Kuchczyńskiego i Michała Kubisztala. Z czasem dołączył do nich zawodzący Robert Orzechowski oraz Sebastian Suchowicz, który zamiast być wzmocnieniem drużyny ostatnimi czasy częściej się leczył niż grał. Kto wie jednak czy po kompromitującym występie w 1/4 finału play offów boss zabrzańskiego klubu nie pójdzie krok dalej i nie pożegna także Patrik Liljestrand, którego kontrakt wygasa z końcem bieżącego sezonu.
Filozofia Patrika Liljestranda przestała trafiać do zawodników Górnika Zabrze Filozofia Patrika Liljestranda przestała trafiać do zawodników Górnika Zabrze
Szwedzki szkoleniowiec, który miał za sobą pracę w niemieckiej Bundeslidze, a w karierze zawodniczej sięgnął m.in. po srebrny medal IO w Barcelonie w 1992 roku miał na Śląsku stworzyć handballową potęgę. Otrzymał od Kmiecika solidny materiał, z którego miał za zadanie skleić drużynę, która nie tylko stanie się trzecią siłą ligi, ale zacznie dokuczać ekipom z Kielc i Płocka.

Nic z tego jednak nie wyszło. Liljestrand przegrał przez ostatnie dwa lata wszystkie mecze z mistrzem i wicemistrzem Polski, nie unikał też wcześniej wspomnianych wpadek z ligowymi średniakami.

Stonowany i wyważony w swoich pomeczowych opiniach Szwed ostatnio zaczął dawać do zrozumienia, że jego filozofia przestaje trafiać do drużyny. Po meczu z Azotami w Zabrzu zarzucił swoim podopiecznym braku jaj na boisku, a cech charakterologicznych ze swojego zespołu 49-latek nie umiał wykrzesać.

Coraz częściej zamiast słów związanych analogicznie z triumfem, z ust trenera Górnika padało słowo "katastrofa". Po meczu w Puławach i kompromitującej w wykonaniu zabrzan drugiej połowie (prowadząc w pierwszej części gry nawet ośmioma bramkami, drugą przegrali 11:21) słowa te paść mogą z ust Kmiecika. A zaraz po nich trener ma szanse otrzymać bilet powrotny do Szwecji.

Kolejne poważne osłabienie Górnika Zabrze. Kołowy nie zagra do końca sezonu!

Czy Patrik Liljestrand powinien opuścić Górnika Zabrze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×