Małgorzata Sadowska, mimo, że jest w nowym klubie, cały czas żyje tym co miało miejsce w Gdańsku.- Muszę wyjść z tej sytuacji, która wryła się we mnie dość mocno. Bardzo boli to wszystko. W to żeby zespół istniał wszyscy, łącznie z trenerem, włożyliśmy wiele pracy. Masę pracy, wiele lat, ogrom wyrzeczeń i tak po prostu ktoś to zgniótł, zniszczył, zdmuchnął z powierzchni ziemi. To nie dochodzi do mnie. Wiadomo, że nie jest to tylko kwestia uczelni, ale również Urzędu Miasta, prezydenta. Nie mogę uwierzyć, że ktoś się tym w Gdańsku nie zajął i że nie znalazł się ktoś, kto wyciągnął by do nas pomocną rękę.- mówiła reprezentantka Polski.
Zawodniczka zdecydowała się na grę w Lublinie, mimo, że pojawiły się również oferty tak z Polski (Łączpol Gdynia), jak i z zagranicy.- Lublin wydawał mi się najciekawszym zespołem i nie chodzi tylko o kwestie ekonomiczne. Ważne były dla mnie aspekty sportowe. Liczyły się dla mnie tak występy w europejskich pucharach, jak i to, jak te zespoły wyglądały w ostatnich latach. powiedziała.- Oferty z zagranicy nie były aż tak atrakcyjne żeby wyjeżdżać. Mogę powiedzieć, że były to kluby z Włoch. Na pewno myślałam o Gdyni, jednak Łączpol skontaktował się ze mną za późno, gdy już praktycznie wszystko miałam uzgodnione z SPR-em.- dodała bramkarka.
Drużyna przyjęła nową koleżankę dobrze.- Dziewczyny mnie miło przyjęły. Zresztą znamy się w dużej mierze z reprezentacji. Część zawodniczek była też w Gdańsku, także jeżeli chodzi o tę stronę to jest pozytywnie.- powiedziała. Sama nie potrafi na razie określić sobie jakiś dalszych celów.- Na razie muszę się przestawić na inny tryb treningu. Na pewno chciałabym być tutaj zaakceptowana i jak najszybciej zaaklimatyzować się w zespole. Jak dostanę szansę zrobię wszystko żeby pomóc drużynie.- zakończyła Małgorzata Sadowska.