Wrocławianie w sobotę wygrali na wyjeździe różnicą dwóch trafień. Mecz w Legnicy był dla Śląska wyzwaniem wymagającym. Zawodnicy Piotra Przybeckiego przystąpili do spotkania zmęczeni długą podróżą do Gdańska, a rywal postawił im trudne warunki. Plan minimum udało się jednak zrealizować.
[ad=rectangle]
- W sobotę wyglądaliśmy słabo. Brakowało nam koncentracji zarówno w ataku, jak i w obronie. Do tego doszły błędy techniczne. Czuliśmy zmęczenie, podróż do Gdańska i z powrotem w sumie zajęła nam bowiem dwadzieścia godzin. To się odbiło na grze - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl skrzydłowy, Arkadiusz Miszka.
Mimo problemów wrocławianie zabrali ze sobą dwubramkową zaliczkę. Teraz Śląsk chce postawić kropkę nad "i" i zapewnić sobie ligowy byt. Utrzymanie w krajowej elicie to coś, czego półtora tygodnia temu nikt się we Wrocławiu nie spodziewał. Kiedy beniaminek uległ na własnym parkiecie Zagłębiu Lubin wydawało się, że los zespołu został przesądzony. Dzień później Nielba Wągrowiec pokonała jednak Wybrzeże Gdańsk, a w ostatnim meczu fazy play-out podopieczni Przybeckiego zwyciężyli na Pomorzu, rzutem na taśmę wskakując w tabeli na dziesiątą lokatę.
- Doszliśmy już do siebie. Czujemy się zdecydowanie lepiej niż przed pierwszym meczem. Rywal na pewno łatwo się jednak nie podda i przyjdzie walczyć o dobry wynik. My postaramy się zrobić to, co powinniśmy. Gramy przecież u siebie. Na parkiecie postaramy się pokazać z dobrej strony - zapowiada nasz rozmówca.
Wrocławianie do meczu przystąpią w niemalże najmocniejszym składzie. Na parkiecie nie pojawi się jedynie wracający do pełni sił po kontuzji Marcin Schodowski. - Czujemy zmęczenie sezonem, każdego coś boli, ale nie są to poważne rzeczy - zapewnia Miszka. Środowy mecz rozpocznie się o godzinie 16:30.