Finansowo jesteśmy zależni od miasta - rozmowa z Wiesławem Rutkowskim, prezesem Olimpii-Beskid Nowy Sącz

Przed startem sezonu 2015/2016 sytuacja finansowa Olimpii-Beskid Nowy Sącz wygląda bardzo źle. - Finansowo jesteśmy uzależnieni od władz miasta - mówi prezes zespołu znad Dunajca, Wiesław Rutkowski.

Marcin Rogowski: Za nami sezon 2014/2015. Był to trzeci sezon Olimpii-Beskid w Superlidze Kobiet. Według zapowiedzi miał on być najlepszy, a niestety okazał się najgorszy.
Wiesław Rutkowski:

Ja bym tak surowo tego nie oceniał. Oprócz kontuzji boiskowych trapiły nas wypadki drogowe, w których uczestniczyły nasze zawodniczki. To nie pozwoliło nam na osiągnięcie lepszego rezultatu. Jednak główną przyczyną tego wszystkiego były środki finansowe, przez które nie byliśmy w stanie zakontraktować większej ilości zawodniczek. Od trzech lat gramy totalnym minimum. Ostatni sezon dobitnie pokazał, że tak się nie da funkcjonować. Były momenty, w których graliśmy gołą siódemką. Na parkiecie występowały młode dziewczyny, jak Ola Stokłosa czy Karolina Motak. Mimo to ja zaliczam ten sezon do udanych. Takie zespoły jak SPR Olkusz lub Sambor Tczew dobijają się do Superligi, a nie potrafią się w niej utrzymać. Natomiast my, nawet w tej trudnej sytuacji, pokazaliśmy, że nie przypadkowo znajdujemy się wśród 12 najlepszych drużyn w Polsce.

[ad=rectangle]

Początek sezonu przyniósł trzy porażki z rzędu. Wtedy nastąpiła zmiana na stanowisku trenera i niemal od razu przyszła lepsza gra oraz lepsze wyniki.
-

Niestety ta dobra passa nie trwała długo. Dużą rolę odegrała tu psychika. Dziewczyny sobie z nią nie poradziły. Było kilka dobrych spotkań, które przegrywaliśmy w ostatnich minutach. Brakowało wtedy koncentracji i sił. Spory wpływ na to miała krótka ławka rezerwowych. Rywalki w krytycznych momentach wpuszczały na parkiet kilka świeżych zawodniczek, dzięki czemu wygrywały mecze. Niestety nam nie udało się zbudować wystarczająco licznego zespołu, co wielokrotnie dawało o sobie znać. 
O rundzie rewanżowej trzeba jak najszybciej zapomnieć, bowiem przyniosła ona zaledwie dwa punkty zdobyte po dwóch remisach.
-

Dokładnie. Apogeum naszej złej sytuacji kadrowej miało miejsce w Elblągu, gdzie graliśmy jedną siódemką. Takie sytuacje nie mogą mieć miejsca. Jesteśmy przed kolejnym sezonem i znów pojawia się problem z zakontraktowaniem odpowiedniej ilości zawodniczek. Wszystkiemu winne są finanse. Niestety lokalni biznesmeni nie są zainteresowani wsparciem nas. Wiele razy prosiliśmy naszych parlamentarzystów o pomoc, ale nasze starania pozostają bez odzewu. Jesteśmy zdani na łaskę losu. Pieniądze dostajemy głównie od miasta. Wszyscy wiedzą, że nie są to środki wystarczające na funkcjonowanie klubu. Jednak dzięki temu od trzech sezonów występujemy w Superlidze Kobiet. Trudno powiedzieć co będzie dalej, bo nadal nie mamy zapewnionego budżetu. Rozmawiamy z prezydentem, bo nie chcemy popełnić ubiegłorocznych błędów. Jeżeli mamy grać dalej i liczyć się w rozgrywkach to musimy zbudować silny zespół. Jeśli nie uda się dopiąć budżetu to istnieją obawy, że Olimpia-Beskid nie przystąpi do sezonu 2015/2016.
Fatalną postawę w rundzie rewanżowej dziewczyny odbiły sobie w play-outach, gdzie na sześć spotkań wygrały cztery, jedno zremisowały i jedno przegrały.
-

Przyczyną wielu porażek było złe nastawienie. Nie mając pomocy z zewnątrz oraz odpowiedniego zaplecza dziewczyny złapały doła. Tym większa chwała zawodniczkom, że w decydującym momencie sezonu pokazały pazur i, w okrojonym składzie, udowodniły, iż Superliga się im należy.
Było to pierwszy w historii sezon, w którym Olimpię-Beskid prowadziło, aż trzech trenerów. Byli to: Lucyna Zygmunt, Dusan Danis i Janusz Szymczyk.
-

Zmiany trenerów komentowaliśmy nie raz, nie dwa. W przypadku Lucyny Zygmunt nastąpiło zmęczenie materiału. Trenerka i zawodniczki zbyt długo razem współpracowały. W momencie, gdy zespół nie mógł wygrać spotkania Lucyna Zygmunt oddała się do dyspozycji zarządu. Podjęliśmy decyzję o zmianie trenera i zatrudniliśmy Dusana Danisa. Trzeba przyznać, że prowadzone przez niego treningi były w pełni profesjonalne. Niestety za mało uwagi poświęcał psychice dziewczyn. Jednak jego praca nad motoryką przyniosła efekt w play-outach. Wtedy to zdecydowaliśmy się zatrudnić Janusza Szymczyka, który popracował nad głową zawodniczek. Dzięki temu uwierzyły one, że mogą wygrywać. Jesteśmy za to trenerowi Szymczykowi bardzo wdzięczni. Jednakże w ostatecznym rozrachunku należy stwierdzić, że na końcowy sukces, czyli utrzymanie, zapracowali wszyscy szkoleniowcy prowadzący drużynę w sezonie 2014/2015.
Mimo osiągnięcia celu jakim było utrzymanie w Superlidze nie przedłużono kontraktu z Januszem Szymczykiem i na ławkę trenerską powróciła Lucyna Zygmunt.
-

Uznaliśmy, że treningi prowadzone przez Janusza Szymczyka nie są tym czego szukamy. Praca Lucyny Zygmunt, przez dwa sezony, dała efekt w postaci zadziorności, woli walki i ambicji, którą pokazywały zawodniczki. Mimo wąskiej kadry dwa razy awansowała do fazy play-off. Myślę, że przy zmianach kadrowych, jej powrót na ławkę trenerską jest dobrym posunięciem. Jeżeli wszystkie sprawy organizacyjne zostaną załatwione to Lucyna Zygmunt dobrze poradzi sobie z prowadzeniem zespołu.
Dwa sezony, które zespół zakończył na ósmym miejscu w lidze to niejedyny sukces trener Lucyny Zygmunt. W obecnym sezonie trenowała zespół juniorek, z którym wywalczyła vice-mistrzostwo Polski.
-

Do pracy Lucyny Zygmunt nigdy nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń. Wręcz przeciwnie. Zawsze postrzegaliśmy ją jako trenerkę z najwyższej półki. Swoje nieprzeciętne umiejętności pokazała prowadząc zespół juniorek. W bardzo krótkim okresie pracy w młode zawodniczki zaszczepiła ducha walki, dzięki czemu wywalczyły vice-mistrzostwo Polski. Bardzo nas to cieszy, bowiem w przyszłości mogą one stanowić o sile pierwszego zespołu.
Czy oprócz Lucyny Zygmunt ktoś jeszcze zostanie zatrudniony w sztabie szkoleniowym? Czy też jest to temat zamknięty?
-

Jest to temat zamknięty. Z racji sytuacji finansowej nie stać nas na rozbudowanie sztabu szkoleniowego. Także trenerka Zygmunt będzie musiała radzić sobie sama.
[nextpage]
Również w kadrze zespołu nastąpiło sporo zmian. Najważniejsze z nich to odejście Joanny Gadziny, Kamili Szczeciny, Pauliny Masnej i Małgorzaty Rączki.
-

Bardzo szkoda, że skład tak bardzo się zmienia. Te dziewczyny, które odchodzą były trzonem zespołu. Między innymi, dlatego liczyłem, że w ubiegłym sezonie będziemy walczyć o coś więcej. Niestety zdarzenia losowe pokrzyżowały nam plany. Wszystkie wymienione dziewczyny bardzo dobrze się rozwijają, dlatego życzę im wszystkiego dobrego i samych sukcesów. Mam nadzieję, że kiedyś będą chciały wrócić do Nowego Sącza. [b]

Lucyna Zygmunt wróciła na ławkę trenerską zespołu z Nowego Sącza
Lucyna Zygmunt wróciła na ławkę trenerską zespołu z Nowego Sącza

Przy okazji odejścia wymienionych zawodniczek, jak zawsze pojawia się temat odejścia Katariny Dubajovej. Jak wygląda sytuacja z pozostaniem lub odejściem Słowaczki?
- [/b]

Rozmawialiśmy z nią wielokrotnie. Obecnie przebywa na zgrupowaniu reprezentacji Słowacji.  Pracuje ciężko, przez co jest zmęczona. Sama mówi, że chce trochę odpocząć i wtedy podejmie decyzję. Myślę, że najbliższych dniach nam ją przekaże. Nie jest powiedziane, iż nas opuści. Bardziej skłaniam się ku pozostaniu Katariny w Nowym Sączu. Dla niej najważniejsze są sprawy finansowe i kadrowe. Głównie chodzi tu o to, by była mniej eksploatowana. Na tą chwilę nie jesteśmy w stanie jej tego zapewnić. 
Po stronie wzmocnień należy wymienić Marlenę Lesik z Ruchu Chorzów, Agatę Basiak z SPR-u Olkusz oraz Karolinę Golec z Tora Dobrzeń Wielki.
-

Jest to diametralne przebudowanie składu. Mam nadzieję, że pozyskane zawodniczki będą stanowić o sile naszego zespołu. Każda zmiana powoduje, że zwiększa się rywalizacja o miejsce w pierwszym składzie. W naszym przypadku ta rywalizacja prawie na pewno będzie wyglądała lepiej niż w ubiegłym sezonie. To powinno spowodować, że cały zespół będzie grał zdecydowanie lepiej.
Oprócz nich Olimpię-Beskid wzmocniła także Dagmara Nocuń z MKS Selgros Lublin.
-

Porozumieliśmy się z prezesem MKS-u co do wypożyczenia tej zawodniczki, dzięki czemu w nadchodzącym sezonie Daga będzie reprezentowała nasze barwy. Będzie grała na lewym skrzydle, gdzie, mam nadzieję, godnie zastąpi Joannę Gadzinę.
Krążą plotki, że zarząd klubu obserwuje także dwie reprezentantki Ukrainy.
-

Zgadza się. Mamy na je na oku, jednak decyzja czy zostaną zawodniczkami naszego klubu zależy od finansów jakimi będziemy dysponować. Czekamy na rozmowy z udziałem pana prezydenta. Czekamy na jego pomoc. Bez tego nie możemy wykonać żadnych ruchów, ponieważ finansowo jesteśmy uzależnieni od władz miasta.
Dużo mówi się o finansach Olimpii-Beskid. Od dawna wiadomo, że w klubie się nie przelewa, jednak tak źle jak teraz nie było nigdy. Słyszy się głosy, że w przypadku nie otrzymania pomocy ze strony miasta, drużyna nie przystąpi do rozgrywek w sezonie 2015/2016.
-

Jeśli spojrzymy na obecną sytuację klubu, to tak to niestety wygląda. Jestem po kilku rozmowach z prezydentem. W każdej z nich Ryszard Nowak mówił, że mamy grać. Mocno wierzę, że uzyskamy pomoc, aby spełnić prośbę prezydenta. Niestety, jak choćby Sandecja, nie możemy znaleźć sponsora strategicznego, który zapewniłby nam stabilność finansową. W Polskie finanse większości klubów piłki ręcznej oparte są na dotacjach ze strony lokalnych władz. Nie inaczej jest w naszym przypadku, dlatego liczmy na pomoc miasta. Wierzę, że Olimpia-Beskid, po wielu perypetiach, przystąpi do gry w sezonie 2015/2016.
Patrząc na klasę rozgrywkową oraz sukcesy jakie Polska odnosi w piłce ręcznej można odnieść wrażenie, że to właśnie Olimpia-Beskid, a nie Sandecja powinna dostać większą dotację od miasta.
-

Popularność piłki nożnej wynika z faktu, że jest ona finansowana w tak dużym stopniu. Jeżeli nie ma alternatywy dla piłki nożnej to się w nią gra. Żartobliwie mówiąc jak się nie ma tego co się chce, to się bierze to co jest. Niestety tak to wygląda w Nowym Sączu. Sandecja ma wielkie tradycje, ale Olimpia połączona z Beskidem również je ma. My sądeczanie możemy się poszczycić tym, że w szeregach reprezentacji Polski występują zawodniczki z naszego regionu. Niestety nie miały możliwości występować w naszym klubie. Mam nadzieję, że te młode szczypiornistki, które wywalczyły vice-mistrzostwo Polski, będą mogły reprezentować Olimpię-Beskid w Superlidze. Jednak, by tak się stało miasto musi przynajmniej w 70 proc. zapełnić budżet klubu. Jeżeli prezydent wyrazi na to zgodę, to nasza drużyna będzie walczyć o wysokie laury, by przynieść sławę miastu.
Mówiąc o tym, że miasto powinno zapewnić 70 proc. budżetu klubu, trzeba brać pod uwagę fakt, iż potencjalna kwota dofinansowania nie przekracza miliona złotych.
-

Dokładnie. Te 70 proc. to 1/3 kwoty jaką otrzymuje Sandecja, więc nie są to jakieś duże pieniądze. Ponadto pomoc otrzymywana od prywatnych przedsiębiorców pokazuje, że piłka ręczna w Nowym Sączu jest popularna i jest potrzebna. Bardzo dużo ludzi żyje tym co się dzieje z Olimpią-Beskid. Ostatni sezon dobitnie to pokazał. Kibice głęboko przezywali nasze problemy kadrowe. Bardzo mocno nas wtedy wspierali, dzięki czemu razem z zawodniczkami przetrwaliśmy ten trudny okres.
W Nowym Sączu na jednego mieszkańca przypada najwięcej milionerów w całej Polsce. Niestety nie przekłada się to na finansowanie sportu, bowiem ani Olimpia-Beskid, ani Sandecja nie mogą pozyskać sponsora tytularnego.
-

Mówiąc o sądeckich milionerach zawsze wymienia się te same nazwiska. Myślę, ze ci panowie mają już tego wszystkiego dość, dlatego nie dziwię się im, że nie chcą wykładać pieniędzy na sport. Zresztą nie każdy lubi sport i nie każdy chce go finansować. Według mnie problem leży gdzie indziej. U nas nie ma klimatu do finansowania sportu. Potencjalny sponsor nie ma nic z tego, że wyłoży własne pieniądze na jakiś klub. Dla takiego przedsiębiorcy ustawodawca powinien przewidzieć jakieś preferencje lub ulgi. Niestety, póki co, nie ma takiej możliwości.
Jeśli uda się załatwić wszystkie formalności związane zarówno z finansami, jak i ze sprawami organizacyjnymi to o co będzie walczyć Olimpia-Beskid Nowy Sącz w sezonie 2015/2016?
-

Jeszcze wrócę do spraw finansowych. Spora ilość spółek Skarbu Państwa uczestniczy w finansowaniu sportu na najwyższym szczeblu. W tej chwili zrodziła się nadzieja, że, po awansie posła Andrzeja Czerwińskiego na stanowisko Ministra Skarbu Państwa, uda się pozyskać jakiegoś sponsora. Tym bardziej, iż sam wielokrotnie obiecywał nam pomóc. Jednak jest to melodia przyszłości, a my potrzebujemy pomocy już teraz. Jeśli ją otrzymamy to wtedy sprecyzujemy o co będziemy walczyć w nadchodzącym sezonie.
 

Źródło artykułu: