Wrocławianie przystąpili do spotkania osłabieni brakiem Michała Adamuszka oraz Janji Vojvodicia, narzekających na urazy ścięgna Achillesa. Ich nieobecności na boisku była niemal niezauważalna, bowiem od początku spotkania dobrą partię rozgrywał Bartosz Wróblewski. Rozgrywający Wojskowych nie tylko asystował, ale także brał odpowiedzialność na własne barki, co w poprzednim sezonie nie było regułą.
[ad=rectangle]
Skuteczność wspomnianego Wróblewskiego oraz odważne i co najważniejsze skuteczne rzuty Djordje Golubovicia szybko odebrały kaliszanom nadzieje na sukces. W 20 minucie MKS Kalisz przegrywał już 5:10, lecz trzeba uczciwie przyznać, że sami również zapracowali na kilkubramkową stratę, notorycznie tracąc piłkę w ataku. W dodatku przez całą połowę świetnie dysponowany był Krzysztof Szczecina, a na środku defensywy mur nie do przejścia stanowili Bartosz Witkowski i nieco bardziej wysunięty Igor Żabić. Śląsk z kolei parł do przodu i połowę zakończył z 15 bramkami na koncie.
Drugie 30 minut jeszcze bardziej uwidoczniło przewagę wrocławian. Powrót do wysokiej dyspozycji zasygnalizował Jakub Łucak, który w drugiej odsłonie zdobył 4 bramki i jednocześnie miał duży udział w powiększeniu przewagi do 10 bramek (24:14). Do końca spotkania kaliszanie odrobili część strat, ale należy zauważyć, że stało się to w momencie, gdy na placu gry przebywali głównie gracze drugiego szeregu lub wrocławscy juniorzy.
Pierwsza siódemka Śląska skutecznie odbierała rywalom ochotę do gry i zarazem wlała nieco ciepła w serca wrocławskich kibiców. Wygrana z pierwszoligowcem to nie powód do otwierania szampana, ale przede wszystkim cieszy, że w grze Wojskowych były naprawdę dobre momenty. Coraz lepiej wygląda defensywa dowodzona przez Witkowskieg , cieszy powrót do co najmniej niezłej formy Jakuba Łucaka. Gdy do składu wrócą Adamuszek i Vojvodić, może się okazać, że przedsezonowe sparingi swoje, a liga swoje. Z drugiej jednak strony niewykluczone, że bolączką Śląska stanie się krótka ławka rezerwowych. Kontuzje graczy z pierwszego składu mogą okazać się stratą nie do nadrobienia.
Śląsk Wrocław - MKS Kalisz 28:22 (15:9)
Śląsk: Szczecina, Wojciechowski - Pokora, Golubović 7, Witkowski 1, Dziwiński 1, Koprowski 2, Wróblewski 4, Łucak 6, Andreou 1, Białaszek, Żabić 6/2