Sobotni mecz w Mielcu nie mógł mieć innego rozstrzygnięcia. Po sensacyjnym remisie w środowym spotkaniu z Pogonią Szczecin, po którym gra kieleckiego zespołu spotkała się z krytyką, ekipa trenera Talanta Dujszebajewa szukała możliwości do rehabilitacji. I choć na Podkarpacie Vive pojechało bez kontuzjowanych Grzegorza Tkaczyka, Tobiasa Reichmanna, Urosa Zormana i Piotra Chrapkowskiego, a w meczu nie mógł wystąpić też obecny w Mielcu Mariusz Jurkiewicz, to kielczanie w starciu z przebudowaną Stalą nie mogli pozwolić sobie na stratę punktów.
Ciągnące się od kilku sezonów problemy finansowe ekipy z Mielca sprawiły, że przed startem sezonu 2015/16 zespół opuścili czołowi zawodnicy. Ich miejsce zajęli zawodnicy młodzi, dla których sobotni mecz był debiutem na parkietach Superligi. Tak przemeblowana drużyna PGE Stali, mimo powracających do gry Damiana Kostrzewy i Damiana Krzysztofika, nie miała zbyt dużych szans w rywalizacji z mistrzami kraju. Pierwsze minuty spotkania potwierdziły, że oba zespoły dzieli różnica co najmniej jednej klasy.
Vive rozpoczęło sobotnie zawody od solidnego uderzenia. Po bramkach Ivana Cupicia, Michała Jureckiego i Karola Bieleckiego kielczanie wygrywali w 8. minucie 3:0. Stal początkowo próbowała ambitnie rywalizować z rywalami, jednak podopieczni trenera Tadeusza Jednoroga regularnie odbijali się od defensywy mistrzów kraju, często musząc oddawać rzuty z nieprzygotowanych pozycji. To była woda na młyn dla Sławomira Szmala.
Mielecka drużyna pierwszą bramkę w spotkaniu zdobyła dopiero w 9. minucie, a jej autorem był Damian Krzysztofik. 27-letni obrotowy wraz z Grzegorzem Sobutem byli w pierwszej połowie wyróżniającymi się postaciami Stali i to głównie na ich barkach spoczywał ciężar zdobywania bramek. Vive jednak nic nie robiło sobie ze starań wspomnianego duetu i regularnie powiększało swoją przewagę.
W 12. minucie kielczanie wygrywali już 8:3, a przed końcem pierwszej połowy zdołali odskoczyć rywalom na dystans ośmiu goli (19:11). Fantastyczną partię rozgrywał wówczas Julen Aguinagalde, z którego upilnowaniem na linii szóstego metra nie radzili sobie zawodnicy Stali. Hiszpan tylko w pierwszej połowie zdobył siedem bramek, kolejne trzy dorzucając po przerwie.
W drugiej połowie Vive spokojnie kontrolowało wynik. Nadal w bramce interwencjami popisywał się Szmal, a skutecznością w kontratakach błyszczeli natomiast Manuel Strlek i Branko Vujović. Dobrze dysponowany był również Mateusz Kus.
W 36. minucie przewaga Vive wzrosła do 10 goli (22:12), a w 54. minucie wynosiła już 20 bramek (36:16). Stal w końcówce zdołała zmniejszyć rozmiary klęski o jedno trafienie, wynik w pełni oddał jednak różnicę poziomów dzielącą obecnie oba zespoły.
Dla Vive był to pierwszy triumf od zakończenia sezonu 2014/15. Wcześniej bowiem mistrzowie Polski w okresie przygotowawczym zanotowali porażkę i dwa remisy, dodatkowo dzieląc się punktami z Pogonią (27:27) w pierwszym spotkaniu PGNiG Superligi. Był to rozegrany awansem mecz 5. kolejki.
PGE Stal Mielec - Vive Tauron Kielce 19:38 (11:19)
PGE Stal: Lipka, Nikolić - Wilk 3, Janyst 1, Wypych 1, Obiała 1, Sobut 4, M. Gasin, P. Gasin, Kłoda, Kawka, Krzysztofik 7, Chodara 1, Kostrzewa 1.
Karne: 0/0.
Kary: 8 min.
Vive Tauron: Szmal, Sego - Vujović 4, Jurecki 1, Kus 5, Aguinagalde 10, Bielecki 2 (0/1), Jachlewski 1, Strlek 7, Lijewski 2, Buntić 1, Cupić 5.
Karne: 0/1.
Kary: 4 min.
Kary: PGE Stal - 8 min. (Sobut, Kostrzewa, Chodara, Kawka - po 2 min.); Vive Tauron - 4 min. (Jachlewski, Aguinagalde - po 2 min.).
Sędziowali: Andrzej Kierczak oraz Tomasz Wrona.
Widzów: 1 450.