Drużyna Skutnika była stroną przeważającą w sobotnim starciu aż do 51. minuty, kiedy to prowadziła jeszcze 33:29. Końcówka zawodów miała jednak należeć do Nafciarzy, którzy zdobyli sześć bramek z rzędu i ostatecznie zwyciężyli 35:33. Azoty po raz kolejny nie zdołały wyrwać rywalom choćby punktu.
Szkoleniowiec "brązowej" drużyny minionego sezonu jako główny powód porażki swojej drużyny wskazał słabą dyspozycję bramkarzy w ostatnim kwadransie spotkania.
- Obie drużyny pokazały dzisiaj ładny handball, zagrały dobry mecz, ale niestety para sędziowska nie dostosowała się do tego poziomu i zepsuła widowisko. Dzisiaj przegraliśmy z kilku przyczyn. Po pierwsze - przy ostatnich dwunastu rzutach Wisły nasi bramkarze nie dotknęli piłki, a włączyła się bramka płocczan. To było decydujące - rozpoczął.
Skutnik grzmiał też na prowadzących zawody arbitrów, których pracy nie omieszkał ocenić w dość ostrych słowach. - Do tego dołączyli się sędziowie, którzy fakt, mylili się w obie strony, ale kilka sytuacji które nam zagwizdali w decydujących momentach jest skandalem. Zawodnicy wkładają w takie mecze mnóstwo pracy, wiele przygotowań, a sędziowie swoimi decyzjami zgnoją całkiem graczy i za nic nie odpowiadają - dodał.
Azoty po trzech kolejkach PGNiG Superligi mają na swoim koncie cztery punkty. Zespół zajmuje 4. miejsce w tabeli.
Źródło: sprwislaplock.pl
Faule, które są karane dyskwalifikacją
8:5
Czytaj całość