W minionym sezonie Orlen Wisła Płock i Azoty Puławy rywalizowały ze sobą w półfinale PGNiG Superligi. Zwycięską ręką z tego pojedynku wyszli Nafciarze, którzy także w tym roku chcą zagrać w wielkim finale. Przed startem rozgrywek Azoty Puławy dokonały solidnych wzmocnień z myślą o nawiązaniu walki z Wisłą. Sobotnie spotkanie miało pokazać, czy puławianie zbliżyli się poziomem do wicemistrza Polski.
Początek meczu był bardzo dobry w wykonaniu Azotów. W ataku znakomitymi rzutami z drugiej w linii popisywał się Nikola Prce, natomiast w obronie prym wiedli Leos Petrovsky oraz Wadim Bogdanow. Słabo w spotkanie wszedł Dmitrij Żytnikow, który zmarnował kilka dogodnych sytuacji. Po 8 minutach gry puławianie prowadzili 5:3 i o czas dla swojego zespołu poprosił Manolo Cadenas. Reprezentant Rosji szybko usiadł na ławce rezerwowych, a jego miejsce zajął Marko Tarabochia, który w minionym sezonie bronił barw Azotów.
Spotkanie bardzo szybko zakończył Petrovsky, który w 9 minucie otrzymał czerwoną kartkę za faul na Nemanji Zelenoviciu. Decyzja ta była dość kontrowersyjna. Azoty przez 50 minut zmuszone były radzić sobie bez swojego jedynego klasowego kołowego. To jednak nie podłamało podopiecznych Ryszarda Skutnika, który po kolejnej bombie Prce podwyższyli prowadzenie 10:6. Trener Cadenas dokonał kilku zmian, na plac gry powrócił Żytnikow, w bramce zameldował się natomiast Marcin Wichary. Azoty nadal grały jednak koncertowo i do szatni zeszły prowadząc 19:14.
W drugiej połowie Nafciarze zabrali się za odrabianie strat i szybko udało im się zniwelować przewagę rywali. W 40 minucie do bramki Azotów trafił Valentin Ghionea i puławianie prowadzili już tylko 23:22. Wydawało się, że tylko kwestią czasu jest, kiedy zawodnicy Wisły dopadną rywali, a tymczasem drugi oddech złapali goście. Niesamowity duet Piotr Masłowski - Prce rozmontowywał obronę gospodarzy i puławianie szybko odzyskali wysokie prowadzenie 27:22. Na kwadrans przed końcem spotkania Wisła znalazła się pod ścianą.
W końcówce spotkania na boisku ponownie pojawił się Rodrigo Corrales i zapisał na swoim koncie kilka kluczowych interwencji. To pozwoliło Wiśle wyprowadzić zabójcze kontrataki. Po trafieniu Michała Daszka gospodarze na trzy minuty przed końcem spotkania doprowadzili do remisu 33:33. Wówczas kolejny raz do akcji włączyli się sędziowie, który wykluczyli z gry najlepszego na boisku Prce. Azoty musiały radzić sobie w osłabieniu. W tej nierównej walce poległy, zwycięstwo Wisły przypieczętował Bartosz Konitz 35:33.
Orlen Wisła Płock - KS Azoty Puławy 35:33 (14:19)
Orlen Wisła: Corrales, Wichary - Montoro 6, Zhitnikov 6, Ghionea 4/1, Daszek 3, Konitz 3 , Oneto 3, Rocha 3/2, Nikcević 2, Racotea 2, Tarabochia 1 Wiśniewski 1, Zelenović 1.
Karne: 3/3.
Kary: 6 min.
Azoty: Bogdanow, Krupa - Prce 14/3, Masłowski 10 Krajewski 5, Sobol 2, Kubisztal 1 , Grzelak 1, Kuchczyński, Orzechowski, Petrovsky, Przybylski, Skrabania.
Karne: 3/3.
Kary: 6 min.
Kary: Wisła - 6 min. (Ghionea - 4 min., Racotea - 2 min.); Azoty - 6 min. (Grzelak, Kubisztal, Prce - po 2 min.).
Czerwona kartka: Petrovsky - 9 min. (faul).
Sędziowie: Jakub Jerlecki i Maciej Łabuń (Szczecin).
Widzów: 3800.