Hubert Kornecki w ostatniej fazie przed startem ligi nabawił się kontuzji. Miał mocno przeciążony prawy bark i nawet nie oddał rzutu na rozgrzewce. W końcówce spotkania musiał jednak wejść na boisko, by ratować wynik. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę.
W 50. minucie spotkania po tym, jak Artura Chmielińskiego pokonał z karnego Michał Drej, MKS Kalisz prowadził 19:16! Chwilę później Kornecki po raz pierwszy trafił do bramki strzeżonej przez Filipa Jarosza. Kolejny raz popisał się on skutecznym rzutem w 56. minucie. Na 60 sekund przed końcem, MKS prowadził 22:21.
Hubert Kornecki szybko odpowiedział, po czym Paweł Rusek wziął czas. Przygotowana zagrywka kaliszan nie przyniosła jednak rezultatu. Piłkę przechwycił Paweł Ćwikliński, po czym gdańszczanie wyszli z kontrą. Długo układali akcję, która rozkręcała się z każdą chwilą. Na kilka sekund przed końcem Kornecki zdecydował się na rzut z drugiej linii. Trafił w okno bramki MKS-u i tym samym zapewnił Wybrzeżu dwa punkty.
Po tym trafieniu gdańszczanie odetchnęli z ulgą. - Bohaterem zostałem w końcówce. Pierwsza połowa wyglądała troszkę gorzej w moim wykonaniu. Cieszymy się z dwóch punktów, a ja mam nadzieję, że będzie mniej tak nerwowych meczów, tylko będziemy wygrywali pewniej - powiedział lewy rozgrywający.
Wielu kibiców klubu znad morza liczyło na to, że po doświadczeniach zdobytych w PGNiG Superlidze, drużyna z Gdańska spokojnie wygra grupę A I ligi. - To nie prawda, tutaj nikt się nie położy. Będzie jeszcze kilka ciężkich spotkań. Osobiście liczę na to, że już nie będziemy musieli rozstrzygać wyniku w końcówce - dodał Kornecki.