Pokaż mi swoją ławkę rezerwowych, a powiem ci, jak mocny masz zespół - te słowa brzmią jak mantra niemal w każdej grze zespołowej. Na własnej skórze przekonują się o tym we Wrocławiu, gdzie owszem, potencjał pierwszej siódemki prezentuje się co najmniej przyzwoicie, ale...No właśnie, rezerwowi jak na razie są tylko figurantami w składzie zespołu.
O ile nie można zarzucić szczypiornistom Śląska Wrocław braku ambicji i woli walki, to w pewnym momencie meczu sama sfera mentalna przestaje wystarczać. Wrocławianie rozegrali trzy mecze i każdy z nich miał analogiczny scenariusz. Śląsk rywalizuje z przeciwnikiem do 40-45 minuty. Potem szczypiorniści z Wrocławia siadają fizycznie. I nic w tym dziwnego. W ciągu meczu trener Piotr Przybecki może dokonać jedynie kosmetycznych zmian w składzie. Tylko na pozycji obrotowego trener Śląska ma swego rodzaju komfort. Bartosz Witkowski nie odbiega znacząco umiejętnościami od Igora Żabicia.
Co z innymi pozycjami? Wygląda to słabo, by nie powiedzieć bardzo słabo. Na skrzydłach nieopierzeni Orfeus Andreou i Jakub Kuczyński na krótką chwilę dają złapać oddech kolegom z zespołu. Na krótką, bowiem nie prezentują takiego poziomu, by grać dłużej niż parę minut. Dodatkowym utrudnieniem jest jeszcze kontuzja Rafała Krupy w okresie przygotowawczym. Krzysztof Szczecina dwoi się i troi w bramce, ale cały sezon z jednym bramkarzem to igranie z losem.
Największą bolączką wydaje się brak klasowych zmienników na rozegraniu. Szczególnie, gdy z urazem barku zmaga się Bartosz Wróblewski, najsolidniejszy zmiennik w ubogiej talii kart trenera Przybeckiego. - Ze względu na przeniesiony mecz z Płockiem mamy teraz trochę czasu. Liczę, że do gry wróci Bartek Wróblewski, który ma uraz barku. Wygląda to u niego coraz lepiej. Nawet ta mała alternatywa jest dla nas jakąś nadzieją - przyznał trener Przybecki.
Na tym pole manewru właściwie się kończy. W składzie jest jeszcze Bartłomiej Koprowski, ale zbyt wielu szans od trenera Przybeckiego nie otrzymuje. Przydałby się za to Mateusz Przybylski, który niemal od początku okresu przygotowawczego zmaga się z urazem. Na prawej stronie na grę od dechy do dechy skazany jest Djordje Golubović. Drugiego leworęcznego rozgrywającego bowiem nie ma.
Pierwsze mecze sezonu pokazały, że chociażby zawodnicy Śląska zostawiali serce na parkiecie (co z pewnością czynią), to jednak same cechy wolicjonalne nie wystarczą do zwycięstw. Możliwości ludzkiego organizmu są ograniczone, szczególnie w dyscyplinie takiej jak piłka ręczna. Momentami gra wrocławian może się podobać, ale po chwili przychodzi opamiętanie. Grając niemal cały mecz jedną siódemką, z graczy Śląska kiedyś musi zejść powietrze. Brutalne, ale boleśnie prawdziwe.
do tej siódemki ( która jest naprawde niezła)gdyby byli rezerwowi to walka z takimi druzynami jak Legionowo,Kwidzyn,Lubin,Opole Czytaj całość