Lublinianki po niespodziewanej stracie punktów ze Startem Elbląg rozprawiły się z Vistalem Gdynia i Olimpią Nowy Sącz. Nie przeszkadzały im w tym bardzo poważne ubytki kadrowe. Z grupy aż ośmiu zawodniczek niezdolnych do gry, na mecz z Ruchem zdołała powrócić jedynie Joanna Szarawaga. Także w środę, przedłużające się problemy kadrowe, nie stanęły na przeszkodzie w odniesieniu kolejnego zwycięstwa.
Wynik spotkania otworzyła Joanna Rodak - było to pierwsze i zarazem ostatnie prowadzenie jej zespołu w spotkaniu. Chorzowianki długo sprawiały wrażenie nieobecnych na boisku. Myliły się do tego stopnia, że pozwoliły rywalkom rozstrzygnąć losy meczu w pierwszej połowie. W akcjach Ruchu brakowało tempa, wyjścia na pozycję i precyzji. Dość powiedzieć, że w pierwszej odsłonie Niebieskie czterokrotnie popełniły błąd kroków!
W 11. minucie trener Adam Wodarski poprosił o czas przy stanie 3:8, ale mimo jego wskazówek po kwadransie było już 3:10. Lublinianki bramki zdobywały seriami, najczęściej wykorzystując szkolne błędy gospodyń, skutecznie wyprowadzając szybkie kontry. Ruch gdy już oddawał rzut, to najczęściej z nieprzygotowanej pozycji, co skutkowało że piłka mijała bramkę, albo w najlepszym razie obijała słupki albo ręce Weroniki Gawlik. Jej vis a vis, Monika Ciesiółka, pierwszą skuteczną interwencję odnotowała dopiero w 18. minucie. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w wyniku - po 30 minutach MKS prowadził aż 20:8. - Zawodniczkom Ruchu nie można pozwolić na kontakt, bo gdy już poczują krew, to mecz jest bardzo trudny - podkreślała Iwona Niedźwiedź. - Ten śląski charakter daje o sobie znać zwłaszcza na ich terenie, dlatego świetnie się złożyło, że do przerwy wypracowałyśmy już taką przewagę.
Jeżeli kibice zgromadzeni w hali liczyli, że po przerwie obraz gry zmieni się choć o krztynę, to ich nadzieje był złudne. Lubliniankom bez znaczenia było, w jakim grają zestawieniu, a nawet czy są osłabione dwuminutową karą. Ruch dwucyfrowy wynik osiągnął dopiero w 34. minucie (10:20). - Rzeczywistość okazała się brutalna - rozkładał ręce Wodarski. - Ale mogę pochwalić moje zawodniczki za walkę w drugiej połowie, w przeciwieństwie do pierwszej, gdzie wszystko było "do bani".
Ostatecznie obrończynie mistrzowskiego tytułu zwyciężyły 35:19 i nie było trudno oprzeć się wrażeniu, że bardziej aniżeli godzinny mecz ligowy, mogła zmęczyć je długa podróż autokarem. - Przyjechałyśmy po dwa punkty i cel został zrealizowany. Wszystkie bardzo dobrze czułyśmy się dziś na boisku i wynik to pokazał - spuentowała Edyta Charzyńska.
KPR Ruch Chorzów - MKS Selgros Lublin 19:35 (8:20)
Ruch: Ciesiółka, Montowska – Benducka 2, Jasinowska, M. Drazyk 1, Żakowska 6, Tracz 1, A. Drażyk, Krzymińska, Masłowska 1, Doktorczyk, Rodak 7, Beczek, Jaroszewska 1
Trener: Adam Wodarski
Karne: 2/2
Kary: 4 minuty
MKS: Gawlik, Dżukiewa - Bijan 3, Quentino 2, Niedźwiedź 4, Rola 7, Gęga 4, Kozimur 5, Skrzyniarz 2, Charzyńska 4, Szarawaga 4
Trener: Sabina Włodek
Karne: 2/3
Kary: 8 minut
Kary: Ruch - 4 min. (Krzymińska i Jasinowska po 2 min.), MKS 8 min. (Skrzyniarz 4 min. Charzyńska i Szarawaga po 2 min.)
Sędziowie: Korneliusz Habierski, Grzegorz Skrobak (Głogów)
Widzów: 300