W Gdańsku w ostatnich latach odbywały się najważniejsze imprezy sportowe, między innymi w piłce nożnej, czy w siatkówce. Wydaje się więc, że organizacja EHF Euro 2016 nie będzie problemem dla tego miasta. - Na pewno tej imprezy nie lekceważymy, jednak mamy już wiele doświadczeń. To kolejny projekt z wielu, które organizujemy. Jesteśmy miastem współgospodarzem tego największego wydarzenia w piłce ręcznej, gdyż łatwiej jest zostać mistrzem Europy, niż świata - powiedział Andrzej Bojanowski, wiceprezydent Gdańska, który w przeszłości był zawodnikiem miejscowej Spójni.
- Euro 2012 w piłce nożnej to była zupełnie inna impreza. Na pewno było to niesamowite wyzwanie logistyczne, które zmusiło nas pod względem inwestycyjnym do przygotowania bazy. Ona teraz jest i nie musimy już zabiegać o infrastrukturę. Organizacyjne doświadczenia zbieraliśmy podczas niedawnych mistrzostw w siatkówce. Nie ma też obaw co do poziomu sportowego. Duńczycy i Rosjanie dają gwarancję wysokiego poziomu piłki ręcznej. Będzie to uczta dla tych, co interesują się tą dyscypliną. Jestem przekonany, że po raz kolejny udowodnimy, że potrafimy organizować wielkie imprezy - dodał Bojanowski.
W Gdańsku sprzedano już niemal 30 procent biletów na mecze EHF Euro 2016. Najwięcej wejściówek spośród wszystkich federacji - aż 2944 zamówili Duńczycy, którzy zagrają właśnie w Ergo Arenie. - Jestem przekonany, że po raz kolejny udowodnimy, że potrafimy zapełnić halę i będziemy mieli jedną z lepszych frekwencji na meczach grupowych. To kolejna promocja tej dyscypliny. Ja na pewno wybiorę się na mecz Rosji z Danią. Liczę, że uda mi się odwiedzić któryś z meczów Polaków - stwierdził Andrzej Bojanowski.
Po awansie do PGNiG Superligi, Wybrzeże Gdańsk od razu spadło. W przeszłości gdańskie kluby 13 razy zdobywały złote medale mistrzostw Polski. - Są różne cykle w Gdańsku jeśli chodzi o piłkę ręczną, szczególnie dobrze było w latach siedemdziesiątych. Od jakiegoś czasu mamy w Trójmieście posuchę. Na szczęście odbudowujemy Wybrzeże, Spójnia gra w Gdyni, do tego w I lidze mamy SMS. Chcemy, by Gdańsk zrobił kolejny duży krok dzięki mistrzostwom w naszym mieście. Już teraz widać bardzo dobrą pracę z młodzieżą. Jako jedyni mieliśmy dwa złote medale w dwóch kategoriach wiekowych. Liczę, że wrócimy do PGNiG Superligi, a w dalszej perspektywie, na przykład pięcioletniej, będziemy ponownie walczyć z zespołami z Kielc i z Płocka, jak to miało miejsce przed laty - wyraził nadzieję wiceprezydent Gdańska.
Na czym opiera się wsparcie miasta? - Dzisiaj budujemy jasną i klarowną piramidę. Miasto angażuje się w powstawanie drużyn i klas sportowych na etapie szkół podstawowych, gimnazjów i liceum. Nasz program obejmuje pięć szkół podstawowych, trzy gimnazja i dwie szkoły średnie. To zdrowy układ. Bez PGNiG Superligi nie ma jednak możliwości, by ten sport się efektywnie rozwijał. Staramy się wspierać Wybrzeże nie tylko poprzez pieniądze. Ważna jest też mentalność, czy dobry klimat do piłki ręcznej. Klub musi wrócić w tym roku i wierzymy, że to się uda - wyjaśnił Bojanowski.
Miasta Gdańsk nie zniechęcił spadek do I ligi. - To była najmłodsza drużyna w lidze obok Nielby Wągrowiec, która kilka kolejek przed nami spadła z PGNiG Superligi. My spadliśmy różnicą jednej bramki. Myślę, że można było liczyć na to, że ZPRP pójdzie krok dalej i stworzy ligę zawodową. Mówi się o tym, że ma ona powstać w tym lub w przyszłym roku. Bez niej nie ma szans rozwoju. Na dzień dzisiejszy w PGNiG Superlidze mamy kilka drużyn z ogromnymi problemami finansowymi. Nie trudno napompować budżetu, trudniej je potem realizować. Wybrzeże Gdańsk zawsze szyło ubrania na miarę. Jak nie stać było klubu na wydanie trzech milionów złotych, to tych pieniędzy nie wydawał. Pewnie gdyby było więcej pieniędzy zapisanych w budżecie, to starczyłoby na 2-3 zawodników i byłoby utrzymanie, ale nie o to chodzi. Sport musi być zdrowy, a młodzież musi widzieć w składzie ich kolegów. Już teraz o miejsce w składzie walczy wielu gdańszczan - zakończył Andrzej Bojanowski.