- Źle rozpoczęliśmy ten mecz. Graliśmy bardzo nerwowo, przez co na początku nam przeciwnik odjechał. Dużo sił nas kosztowało, żeby dojść przeciwnika i wyjść, jeszcze w pierwszej połowie, na prowadzenie - ocenia Marek Kąpa, drugi trener Górnika Zabrze.
Doświadczony szkoleniowiec umiejętnie punktował braki swoich podopiecznych w pierwszych fragmentach gry. - Dobrze wyglądaliśmy w obronie, ale za dużo traciliśmy piłek w ataku pozycyjnym, co kończyło się szybkimi kontrami rywala. My po takim błędzie ZTR-u rzuciliśmy jedną bramkę a przeciwnik bodajże pięć - zauważa opiekun śląskiej drużyny.
- Słabo zagraliśmy też w końcówce pierwszej połowy. Udało nam się objąć prowadzenie, ale przez brak koncentracji i proste błędy nagle zrobiło się minus cztery. Co prawda przed zejściem do szatni połowę strat zniwelowaliśmy, ale to przeszkodziło nam w wywalczeniu wyższej zaliczki przed rewanżem. Drugą połowę kończyliśmy bowiem z wynikiem plus pięć - przekonuje Kąpa.
Po przerwie gra górniczej drużyny wyglądała zdecydowanie lepiej. - Zaczęliśmy realizować to, co sobie zakładaliśmy w ataku. Postawiliśmy jeszcze bardziej zdecydowane warunki w obronie, bo gdy w meczu na tym poziomie traci się 25 bramek, to wynik ten jest bardzo przyzwoity. Chłopcy dali z siebie naprawdę wszystko, było to dobre widowisko dla kibiców - kiwa głową z uznaniem asystent Mariusza Jurasika.
- Było w naszej grze sporo plusów. Nawet, gdy nie za dużo rzucaliśmy w ataku, to grą w obronie to nadrabialiśmy. Swoje zrobił też Mateusz Kornecki, który wybronił kilka czystych pozycji. W większości wypadków jednak chłopaki z linii defensywy mu pomagali i wytrącali rywali z dobrych pozycji rzutowych - wyjaśnia drugi trener Górnika.
Zabrzanie pojadą do Użgorodu po awans, ale nie zamierzają zlekceważyć ZTR-u Zaporoże. - Bardzo szanujemy przeciwnika. Za nami dopiero pierwsza połowa tego dwumeczu i musimy się solidnie przygotować na rewanż na Ukrainie. Nie mam co do tego wątpliwości, że to będzie kolejna ciężka batalia - puentuje członek sztabu szkoleniowego ekipy z Wolności.