Zawodnicy MKS-u Poznań po meczu z Wybrzeżem mogli mieć podniesione głowy. - Jak potrafiliśmy, nawiązaliśmy walkę. Przegraliśmy różnicą pięciu bramek, a to jest przyzwoity wynik. Na pewno się nie podłożyliśmy, a walczyliśmy do końca. Kibicom ten mecz mógł się podobać. Widowisko było na plus - powiedział Daniel Bartłomiejczyk.
Absolwent Szkoły Mistrzostwa Sportowego gra w drużynie, która u siebie wygrywa wszystko, a na wyjazdach przegrywa każdy mecz. - Na pewno każdemu ściany pomagają. Własny parkiet, bramki i kibice to duży plus. Przyjemniej się gra dla swojej publiczności - zauważył rozgrywający ekipy ze stolicy Wielkopolski.
Szczególnie na początku spotkania bardzo dobrze grał Maciej Tokaj, który rzucał seryjnie bramki. - Maciek w pierwszej połowie ciągnął grę. Nie potrafiliśmy się przebić przez obronę Wybrzeża, która mocno stanęła. Graliśmy też za blisko ich strefy. Maciek wziął ciężar na siebie - rzucał z tyłu, a tego rzutu nam brakuje - pochwalił Bartłomiejczyk.
Młody zawodnik za to dobrze spisywał się w końcówce meczu. - Mogło być lepiej, ale liczy się drużyna. Niestety, w sobotę przegraliśmy. Była walka, ale punktów nie przywozimy do Poznania - stwierdził Bartłomiejczyk. - Szkoda Tomka Łączkowiaka. Był za blisko strefy, agresywnie wyszedł Dawid Nilsson i Tomek źle wylądował. Wcześniej miał problemy z kolanem i chyba odnowiła mu się kontuzja. Na pewno nie było to celowe zagranie Nilssona. Gdańszczanie grają mocno w defensywie i trudno się przebić - dodał.
O co MKS powalczy w kolejnych spotkaniach? - Będziemy się starali walczyć w każdym meczu. Wszyscy muszą się z nami liczyć, bo jesteśmy zespołem nieprzewidywalnym, nawet dla nas. U siebie zawsze będziemy mocni i będziemy starali się pokonać każdego - zakończył Daniel Bartłomiejczyk.