Śląsk Wrocław nie odpuścił faworytom. "Nie można się poddawać przed pierwszym gwizdkiem"

Sensacji nie było i Vive Tauron Kielce ograł Śląsk Wrocław, ale zespół z Dolnego Śląska pozostawił po sobie korzystne wrażenie, przez pół meczu walcząc jak równy z równym.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
PAP/Maciej Kulczyński / PAP/Maciej Kulczyński

Kibice w Hali Orbita we Wrocławiu nie dowierzali własnym oczom, gdy w 25 minucie spotkania na tablicy wyników widniał rezultat 13:13. Skazywani na porażkę wrocławianie grali bardzo dobre zawody, wyszli wysoko z obroną i zaskoczyli rywali niekonwencjonalnym indywidualnym kryciem niemal na całym boisku. Do tego kolejny świetny mecz w bramce rozgrywał Krzysztof Szczecina, który nawet w potencjalnie beznadziejnych sytuacjach ratował swoją drużynę.

- Na każdy mecz trzeba wyjść z wolą zwycięstwa i nie można się poddawać przed pierwszym gwizdkiem - podkreślał Szczecina. O klasie bramkarza Śląska przekonywali się skrzydłowi Vive, którzy w pierwszych 15 minutach notorycznie obijali strażnika wrocławskiej bramki.
Korzystnego wyniku nie udało się dowieźć do przerwy. Kielczanie wrzucili piąty bieg i przed przerwą odskoczyli na pięć bramek. W drugiej połowie emocje się skończyły. Vive z dużą łatwością zatrzymywało akcje rywali, a w kontrach nie mylili się Mateusz Kus i Manuel Strlek. Poza tym worek z bramkami rozwiązali Ivan Cupić i Karol Bielecki, zdobywcy 9 bramek.

- Wiedzieliśmy z kim gramy, Vive Kielce to jedna z najlepszych drużyn na świecie. W pewnym momencie pękliśmy, zabrakło trochę sił. Nie wracaliśmy skutecznie do obrony i Kielce zdobyło parę łatwych bramek, stąd taki wysoki wynik - zauważył bramkarz Śląska Wrocław.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×