WP SportoweFakty: W Wągrowcu odbyło się zgrupowanie kadry B. Jak by pan je podsumował?
Damian Wleklak: Na pewno zagraliśmy dwa bardzo dobre mecze z Norwegią B i z Hiszpanią B. Źle zagraliśmy natomiast z Duńczykami. Po słabym początku nie mogliśmy się odnaleźć. Duńczycy przyjechali bardzo mocnym składem i zaprezentowali się bardzo dobrze. Wygrali cały turniej i było widać po kulturze grania, że są poziom wyżej. My musimy ciągle na tym pracować. Był to dla nas dobry turniej. Ci, którzy są z nami od dawna potwierdzili że mogą być przyszłością kadry, a pozostali którzy byli po raz pierwsi zobaczyli inny świat i wiedzą nad czym mają pracować.
Kilku zawodników, którzy grają w waszej kadrze na co dzień wystąpiło w pierwszej reprezentacji.
- To dla nich i dla nas duża nobilitacja. Szkoda, że Rafał Przybylski doznał kontuzji. Ignacy Bąk również nie mógł zagrać w pierwszej kadrze. Tych, którzy pojechali do Gdańska zastąpili inni. Dobry debiut w kadrze B zaliczył Paweł Gąsiorek z Nielby Wągrowiec. Pozytywnie pokazali się też zawodnicy Wybrzeża. W trybie awaryjnym włączyliśmy z rezerwy Wojciecha Prymlewicza i Adriana Kondratiuka. Dla nich to dobre doświadczenie, bo to spotkanie z inną piłką ręczną i inną kulturą grania.
W pierwszej reprezentacji gra coraz więcej zawodników, którzy przewinęli się przez kadrę B.
- Cieszy mnie, że na wyższym mógł pograć Maciej Gębala. W Magdeburgu gra głównie w drugim zespole i tylko trenuje z pierwszym. Wyciągnie dużo z tego zgrupowania i on, jak i inni młodzi zawodnicy wyciągną wnioski na przyszłość. Mam nadzieję, że coraz więcej zawodników z kadry B będzie przechodziło naturalnie do pierwszej reprezentacji.
Czy informacja o organizacji MŚ 2023 wywołała na waszym zgrupowaniu szczególne emocje?
- To będzie ich czas. Niektórzy będą mieli po 30-32 lata. Oni muszą zdawać sobie świadomość że to co robią ma ich przygotować właśnie pod tę dużą imprezę. Trzeba żyć nadzieją, że w ciągu ośmiu lat kilku zawodników dołączy.
Czy z tego względu po IO w Rio de Janeiro powinno się w Polsce odważniej stawiać na młodzież w kontekście pierwszej reprezentacji?
- To wszystko będzie przychodzić naturalnie. Wystarczy spojrzeć na metryki naszych reprezentantów. Przy dobrym układzie, gdy - mam taką nadzieję i życzę tego z całego serca - osiągniemy dobry wynik na mistrzostwach Europy i zakwalifikujemy się na igrzyska olimpijskie, to po Rio de Janeiro naturalnie kilku zawodników odejdzie z reprezentacji i będzie zmiana pokoleniowa.
Z jednej strony chwalimy poszczególne talenty, a z drugiej brakuje nam medali w imprezach młodzieżowych. Jak wygląda przyszłość polskiej piłki ręcznej?
- Przede wszystkim organizacja mistrzostw świata przez Polskę jest większą szansą dla naszej dyscypliny, żeby jak najbardziej promować piłkę ręczną. Największe przełożenie na wyniki młodzieżowe ma liczba dzieci trenujących daną dyscyplinę. Przykład siatkówki pokazuje, że po powstaniu COS-ów i wdrożeniu specjalnych programów ta liczba wzrosła. Teraz nasze reprezentacje liczą się na każdej imprezie. Grupa Rafała Kuptela zagrała na dwóch turniejach mistrzowskich i zbierała na nich niezbędne doświadczenie. Ci młodzi zawodnicy ogrywają się w walce o najwyższe trofea. Przyszedł czas na to, by coraz więcej osób trenowało piłkę ręczną, co może mieć wpływ na wyniki.
W Wybrzeżu działacie od kilku lat wielotorowo i w ubiegłym sezonie zdobyliście mistrzostwo Polski w dwóch kategoriach. Czy dzieci garną się do tego sportu?
- Wiemy, że dla nastolatków przy naszej stopie rozwoju jest wiele pokus. Trzeba postawić na jeszcze młodszych, by wzorem piłki nożnej jak najwcześniej pokazywać dzieciom dyscyplinę. Pracujemy nad tym podobnie jak choćby Artur Siódmiak, czy poszczególne kluby. Chętne dzieci są, ale sport w tych czasach nie może się obejść bez pieniędzy na żadnym poziomie. Trzeba znaleźć trenera, zapłacić mu, znaleźć halę, wynająć ją, zapewnić sprzęt. Dlatego wiele klubów niechętnie się tym zajmuje. Każdy patrzy na finanse.
Na kim powinien więc spoczywać ciężar finansowania szkolenia?
- Tutaj trzeba wspólnego działania związku i klubów. Musi być spójny problem działania. Kluby muszą również ponosić część wydatków i wkładać pracę w szkolenie. Tylko wtedy liczba dzieci trenujących piłkę ręczną będzie wzrastać.
Rozmawiał Michał Gałęzewski