- Na pewno nie był to mecz obron obu zespołów. W naszym meczu ostatni raz coś koło 75 bramek padło bodajże z Vive Tauronem Kielce, gdzie skończyło się bodajże 38:34. Sześciu bramkarzy w tym meczu wystąpiło, ale - niestety - żaden z nich na swoim poziomie - analizuje Mariusz Jurasik, trener Górnika Zabrze.
Szkoleniowiec Trójkolorowych przekonuje, że spotkanie z Azotami Puławy było ciekawym widowiskiem dla kibiców. - Na parkiecie było wszystko, by ręce same składały się do oklasków. Były krzyżówki, kontry, karne piękne czy pojedynki jeden na jeden. Wszystko było w ataku, ale nic nie było w obronie - analizuje "Józek".
- Mieliśmy taki moment, w którym mogło się wydawać, że bierzemy mecz w swoje ręce. Azoty przez dwadzieścia minut rzuciły nam bodajże dziewięć bramek, ale potem przez ostatnie dziesięć znów rywale trafiali regularnie i trafili dziesięć razy. Kubisztal brał piłkę i to co gra przez całą swoja karierę - swoje ulubione przełożenie - na naszym Tymku Piątku trenował - dodaje 39-latek.
- Momentami udawało nam się Prce wyhamować, który ostatnie tygodnie miał bardzo dobre, a w tym meczu myślami był już chyba w Szwajcarii. Sporo krwi nam napsuł Kubisztal i na pewno od chłopaków z Puław należą mu się duże słowa uznania. Pokazuje on, że im starszy jest tym na pewno nie traci na swojej jakości - kiwa głową z uznaniem Jurasik.
Trener Górnika cieszył się, że mimo braków kadrowych jego zespół podjął rękawicę. - Moi zawodnicy zagrali naprawdę fajny mecz w ataku. W obronie... w ogóle może o obronie nie będę gadał. Jeśli chodzi o stracone bramki, to jesteśmy lepsi tylko od ostatniego w tabeli Mielca. Pod względem bramek rzuconych jesteśmy za to na trzecim miejscu razem z Puławami - zauważa były reprezentant Polski.
Dobra skuteczność zabrzan nie była jednak dla "Józka" pocieszeniem. - W piłkę ręczną mecze wygrywa się w obronie, a nie w ataku. Wolałbym rzucić ze sto bramek mniej w ataku, ale też sto mniej stracić. Wtedy nie mielibyśmy dziewięć, a może piętnaście punktów. Będziemy pracować nad tym, ale nie jest to łatwe, kiedy dwóch kluczowych obrońców wypada przez kontuzje - przyznaje weteran ligowych parkietów.
- Szyjemy z tego, co mamy. Mam nadzieję, że to zaskoczy i będziemy w kolejnych meczach punktować, by - jak to dotychczas bywało - ta wiosna należała do nas. Woli walki nam nie brakuje, ale umiejętności trochę tak. Wypompowaliśmy się bardzo, ale nie przekłada się to na wynik na parkiecie. Szkoda... - puentuje trener drużyny z Wolności.
zamiast krzyżykowym trzeba było jodełkowym ???