Pogoń Szczecin musiała uznać wyższość ekipy z Dolnego Śląska. Bardzo dobre zawody rozegrał bramkarz gospodarzy Adam Morawski. - Trudno się mówi o takich meczach, w którym wszyscy dali z siebie dużo, skoro go przegraliśmy. Każdy bramkarz grałby na jak najsłabszym procencie, aby tylko wygrać jedną bramką i zainkasować dwa punkty. To by było najważniejsze. Tym bardziej na własnym parkiecie. Stąd taka porażka boli podwójnie - przyznał bohater meczu w Szczecinie.
Najbardziej istotny okazał się rzut karny tuż przed końcem regulaminowego czasu. Do jego wykonania podszedł Wojciech Gumiński. Miejscowi kibice liczyli, że znów się pomyli. Tym razem tak się nie stało. - Tak już jest. Myślałem, że Wojtek rzuci inaczej. To jest piłka ręczna. On wie, gdzie ja mogę być, ja wiem, gdzie on może rzucić. Wygrał ten pojedynek i można powiedzieć, że całe spotkanie, bo to było kluczowe trafienie - nie ukrywał sam zainteresowany
Gospodarze przez większość zawodów musieli gonić wynik. Dzięki obronom Morawskiego mogło się udać, ale zdecydowanie zabrakło skuteczności. - Każdy daje z siebie jak najwięcej. Nie można chłopakom odbierać woli walki i zaangażowania. Popełniliśmy dużo błędów. To było widać. Niemniej chcieliśmy dogonić rywala. Uważam, że jeszcze nie raz podobne spotkanie możemy wygrać, ale w meczu z Zagłębiem się nie udało - dodał.
Na koniec przyznał, że liga stała się znacznie bardziej wyrównana i niespodzianki zdarzają się niemal na każdym kroku. - Te drużyny, które teoretycznie powinny być górą, przegrywają. Trudno jest to określić. Jest to chwilowy spadek formy, ale cóż, walczymy w każdym meczu. Jest trudno, lubinianie być może byli podwójnie zaangażowani. Wiemy, w jakim stylu wygraliśmy u nich. Tego dnia bardzo mocno im zależało na tych dwóch punktach i osiągnęli cel - skwitował Morawski.