Sara Garovic została zawieszona przez Energę AZS Koszalin w marcu 2015 roku. Była zawodniczką polskiego zespołu przez niespełna 14 miesięcy. Od tego czasu nie grała w żadnym klubie. Serbka zdecydowała się wyjaśnić swoją sytuację na łamach Balkan Handball.
- Podpisywałam kontrakt na 4,5 roku. Nie miałam menedżera. Ci, którzy pośredniczyli w kontrakcie wzięli za to pieniądze, i poszłam grać w Enerdze AZS. Byłam dzieckiem, a pieniądze były dobre. Myślałam, że to wspaniała historia - powiedziała. - W rzeczywistości w Polsce byłam na czarno. Nie miałam wizy, prawdopodobnie ze względów finansowych. W rzeczywistości byłam w Polsce jako turysta, a nie jako profesjonalny sportowiec. Teraz mam przez to zakaz wjazdu do Unii Europejskiej - dodała.
Garović zakończyła przygodę z Koszalinem zawieszeniem. Przed nim doznała kontuzji. - Grałam mecze z wielkim bólem brzucha, ale klubowy fizjoterapeuta powiedział mi, że nic się nie stało i tylko potarł brzuch. Myślał, że to problem z mięśniem, który, jak się okazało, tak naprawdę nie istnieje. Potrzebowałam natychmiastowej interwencji chirurgicznej związanej z torbielą. W panice mnie wypuścili - powiedziała Garović w rozmowie z Balkan Handball.
Aktualnie Serbka jest wciąż zawieszona. - Najpierw nie odpowiadali na moje wiadomości i mam to udokumentowane. Dopiero gdy wynajęłam prawnika odpowiedziano mi, że jestem zawieszona tymczasowo, ale będę mogła od przyszłego roku kontynuować grę. Nie otrzymałam odpowiedzi dlaczego jestem zawieszona. Odpowiedzi nie otrzymały też zespoły, które były mną zainteresowane. W polskich mediach pojawiły się informacje, że nie kupiłam biletu do Polski i nie chcę wracać. Sprawą zajęli się prawnicy. Chcę to wszystko jak najszybciej zakończyć, by móc grać w piłkę ręczna - stwierdziła rozgrywająca.