- Wiedzieliśmy, że jeżeli chcemy wygrać z Vardarem, to musimy przez sześćdziesiąt minut walczyć o każdą piłkę, zarówno w ofensywie, jak i defensywie. To zafunkcjonowało. Kluczem była twarda gra w obronie. Wiedzieliśmy, że nie musimy rzucić 35 czy 40 bramek, ale koniecznie musi zadziałać defensywa - powiedział po zwycięstwie z Vardarem Skopje, Michał Jurecki.
Wygrana ze skopijczykami dała kielczanom dwa niezwykle cenne punkty i sprawiła, że wskoczyli na trzecie miejsce w tabeli grupy B i tracą tylko jeden punkt do wyprzedzających ich szczypiornistów Rhein-Neckar Löwen. - Jesteśmy bardzo zmęczeni, ale przede wszystkim bardzo szczęśliwi, bo wiedzieliśmy, jaka jest ranga tego meczu. Nie patrzyliśmy na ten mecz pod kątem rewanżu, ale zdobycia dwóch punktów, które przybliżają nas do lepszego miejsca w grupie - stwierdził "Dzidziuś".
Już od początku spotkania było widać, że mistrzowie Polski są niezwykle zmotywowani i skoncentrowani. W ostatnich minutach przydarzył im się jednak przestój. - Mieliśmy swoje problemy w czasie meczu. Wiadomo było, że Grzesiek nie zagra, w pierwszej połowie z kolei Mateusz Kus dostał czerwoną kartkę. Musieliśmy radzić sobie bez kilku zawodników, ale byliśmy bardzo dobrze przygotowani do tego spotkania. W pewnym momencie sprawy się trochę skomplikowały, bo zawodnicy Vardaru kilka razy dobrze podali piłkę do koła i to nas trochę rozmontowało. Na szczęście zachowaliśmy w końcówce zimną krew i kontrolowaliśmy spokojnie to starcie.
Michał Jurecki po meczu bardzo gorąco dziękował fanom za wsparcie. - Atmosfera była wspaniała. Słyszeliśmy, że kibice bardzo przygotowywali się na ten mecz. Już na prezentacji, kiedy drużyna Vardaru wyszła na boisko, byli bardzo głośni. Jak zawsze, stali za nami murem i byli nie tylko ósmym, ale i dziewiątym zawodnikiem - chwalił zawodnik.
{"id":"","title":""}