- Myślę, że mamy spore szanse na awans do półfinału, ale będzie o to niezwykle trudno. Polska ma dobre "plecy", być może jej obrona prezentuje się nawet lepiej niż niemieckiej drużyny narodowej. Jednak kocham takie pojedynki, przecież wielu z nas gra na co dzień w Niemczech i Hiszpanii - powiedział Johnny Jensen, który jest weteranem reprezentacji Norwegii. Polscy kibice pamiętają go zapewne z ubiegłorocznego meczu z biało-czerwonymi w trakcie ME (24:24). Zawodnik ze Skandynawii pchnął wówczas brutalnie Tomasza Tłuczyńskiego za, co został ukarany czerwoną kartką. 37-letni szczypiornista SG Flensburg-Handewitt na mundialu w Chorwacji nie grał do tej pory zbyt wiele, ale pokazał się on z dobrej strony w drugiej połowie meczu z Niemcami.
- W spotkaniu z mistrzami świata funkcjonowało to dobrze. Nie jest wykluczone, iż w pierwszej połowie wystąpi Bjarte Myrhol (odczuwa on kłopoty z łokciem - przyp. red. W.Ś), a po przerwie na parkiecie pojawią się Johnny Jensen oraz Frank Løke. Takie rozwiązanie przyniosło nam kilka szybkich bramek Løke'a w niektórych meczach - ujawnił selekcjoner Norwegii. Trener Robert Hedin liczy bardzo na postawę swojego golkipera, choć ten skarży się na problemy z udem.
- Sądzę, że Polska nam dobrze "leży", ale bramkarz Steinar Ege musi zaprezentować się tak fantastycznie jak ostatnio - stwierdził Hedin, który przed trudnym meczem z Polską w rozmowie z mediami zdobył się na żart: - Rozmawiałem w niedzielę z polskimi dziennikarzami. Bogdan Wenta powiedział im, że dla niego będzie to walka na śmierć i życie. Polski trener nieco kłamie w tej kwestii, lecz wychodzi mu to dobrze.