Bartosz Jurecki urazu łydki doznał na przełomie listopada i grudnia. Szczypiorniści Chrobrego zmuszeni byli radzić sobie bez swojego podstawowego gracza w czterech kolejnych, kończących 2015 rok, ligowych kolejkach. Pech chciał, iż podczas ubiegłotygodniowego zgrupowania reprezentacji Polski w Płocku kontuzja obrotowego odnowiła się i Jurecki musiał zawiesić przygotowania wraz z kadrą do Euro. W przedostatnim sprawdzianie formy Biało-Czerwonych przed mistrzostwami Europy, zmagania swoich kolegów we wrocławskiej Hali Stulecia zawodnik oglądał zza ławki rezerwowych.
- W czwarty dzień treningów odnowiła się kontuzja łydki. Po badaniach rezonansem okazało się, że mam naderwany mięsień dwugłowy 4 mm. Nie jest to tak dużo jak było wcześniej, ale po raz kolejny muszę odczekać swoje. Teraz cały czas jestem pod opieką lekarza kadry, a masażyści i fizjoterapeuci robią wszystko, abym jak najszybciej powrócił do treningów - tłumaczy obrotowy Chrobrego Głogów.
- Nie może to być jednak zbyt szybko. Musimy uzbroić się w cierpliwość, ponieważ jeśli znów ponowi się ta sytuacja, wtedy na pewno nie zdążę na mistrzostwa. Podchodzimy do tego delikatnie, ale mogę powiedzieć, że wszystko idzie w dobrą stronę wszystko goi się prawidłowo - dodał Jurecki.
Z każdym kolejnym dniem podstawowy obrotowy Biało-Czerwonych wraca do pełni sił. - Kolejne badania wykazały, iż nie ma już naderwania. Jest tylko blizna, więc masażyści mają co robić. Sam czuję, że z dnia na dzień jest coraz lepiej. Mam nadzieję, że do połowy stycznia spokojnie dojdę do pełni sił. Chciałbym dużo wcześniej zacząć trenować z chłopakami i przygotowywać się do mistrzostw, ale muszę teraz być bardzo cierpliwy i czekać na swój czas - przyznaje.
Czy zatem występ starszego z duetu braci Jurecki podczas zbliżających się wielkimi krokami mistrzostwami Starego Kontynentu, które rozegrane zostaną w Polsce, nie jest zagrożony? - Ciężko mi na tę chwilę odpowiedzieć, jednak jeśli moja rehabilitacja dalej przebiegać będzie tak jak teraz to myślę, że nie - zakończył polski piłkarz ręczny.
Turniej we Wrocławiu to ostatni moment na wyłapanie mankamentów