To zawsze był dla Biało-Czerwonych przeciwnik niewygodny. Polacy w czterech ostatnich starciach pokonali Serbów raz. 25:25, 25:24, 20:19. Wyniki mówią wiele. To nigdy nie były mecze, raczej wojny. Niezapomniane potyczki, których losy ważyły się do ostatniej akcji.
Dziś Serbom do wielkości jednak daleko. W 2015 roku z trzynastu meczów wygrali trzy. ME zaczynają jako outsider. W składzie nie ma wielkich liderów, turniej przed telewizorem obejrzą Momir Ilić, Marko Vujin, Rastko Stojković oraz Alem Toskic. Gwiazdy zostały dwie: bramkarz Darko Stanić oraz najlepszy strzelec Bundesligi Petar Nenadić.
Tego ostatniego dobrze znają polscy kibice, rozgrywający w przeszłości bronił barw Orlen Wisły Płock. Jeszcze jesienią na Mazowszu grał Nemanja Zelenović, a w składzie wicemistrzów terminują inni serbscy kadrowicze: Miljan Pusica oraz Ivan Nikcević.
Dla zespołu Dejana Pericia marzeniem jest wyjście z grupy. Polacy mierzą wyżej, choć nie mówią o tym głośno. Biało-Czerwonych w półfinale widzą za to kibice oraz eksperci. Naszą siłą jest grupa. Banda gwiazd i kompania młodych. Jedni u kresu kariery, inni u jej zarania. Wszyscy głodni sukcesu, złączeni wspólnym celem.
Trudno wskazać inny sport, w którym tak wiele zależy od serca, zaangażowania, siły charakteru. Na tym polu Polacy są mistrzami świata. Jakby tego było mało, za ich plecami stanie piętnaście tysięcy kibiców. To musi uskrzydlić, pomogą ściany. Najpierw trzeba jednak zrobić pierwszy krok. Pokonać demony, wywieźć z pierwszej rundy jak najwięcej punktów. Bo i z Serbami, i z Macedończykami, i z Francuzami ostatnimi czasy radziliśmy sobie kiepsko.
Celem jest miejsce w historycznych księgach. Polacy na podium ME nie stali jeszcze nigdy. - Wierzymy we własne siły - podkreśla Michał Daszek. - To polska ziemia, będziemy jej bronić - dodaje Bartosz Jurecki. Piotr Chrapkowski z kolei przestrzega: - Nasze mecze są często horrorami, więc kibicom o słabszych nerwach radzę wziąć coś na uspokojenie - mówi. I oby te nerwówki zawsze miały happy end. Początek obgryzania paznokci w piątek o 20:30.
Kamil Kołsut z Krakowa