Wielkie emocje w Chorzowie, Łączpol uratował zwycięstwo

To mógł być wspaniały finisz Ruchu! Niebieskie były o krok, by w ostatniej akcji meczu wyrwać zwycięstwo Łączpolowi. Ostatecznie po niezwykle zaciętym widowisku górą były gdańszczanki.

Maciej Madey
Maciej Madey

Do kadry meczowej chorzowianek powróciła nieobecna w ostatnim spotkaniu w Piotrkowie Lidia Żakowska. Ale Niebieskie na swoje najmocniejsze w tym sezonie ogniwo i tak nie mogły liczyć od początku spotkania. Podobnie jak na Joannę Rodak, która także nie była w pełni sił. Wobec tego w wyjściowej siódemce Ruchu znalazły się siedemnastoletnie skrzydłowe - Oktawia Płomińska i Natalia Stokowiec.

Bohaterki sobotniego spotkania długo nie rozpieszczały kibiców skutecznością. Po pięciu minutach przyjezdne prowadziły 1:0 po golu Moniki Stachowskiej z rzutu karnego. Pierwsza bramka z gry padła dopiero po upływie sześciu minut! Po obu stronach boiska wiele było strat, niedokładności i walki, także tej nieprzepisowej. W końcu solidną przewagę zdołały wypracować sobie szczypiornistki z Trójmiasta (5:2 w 11. minucie) i utrzymywały ją przez całą pierwszą połowę. Łączpol obronną ręką potrafił wyjść nawet z trwającej cztery minuty gry w osłabieniu (dwie kolejne kary) i wciąż trzymał rywalki na bezpieczny dystans. Ruch starał się dogonić przeciwnika i kilkakrotnie był blisko trafienia kontaktowego; najbliżej kilka sekund przed przerwą, ale Żakowska z dystansu jedynie "ostemplowała" poprzeczkę.

Druga partia przebiegała według tego samego schematu - Ruch mozolnie odrabiał straty, by swoje wysiłki zniweczyć prostymi błędami i stracić dwa-trzy gole w odstępie kilkudziesięciu sekund. Kwadrans przed końcem Łączpol prowadził już 20:16, a świetną partię rozgrywała przede wszystkim Karolina Siódmiak. Ale wtedy nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Końcówka spotkania była bardzo nerwowa, sędziowie co chwilę przyznawali kary dwóch minut  (łącznie w protokole zapisano ich aż trzynaście!), gra była szarpana. W tym chaosie lepiej odnalazły się gospodynie, które uskrzydlone żywiołowym dopingiem na trybunach, stłamsiły przeciwnika. W 59. minucie rzut karny wykorzystała Jasinowska, a pół minuty przed syreną na 25:26 trafiła Rodak. Mało tego, to Ruch przechwycił piłkę. Trener Krystyna Wasiuk natychmiast poprosiła o czas i zaordynowała schemat rozegrania akcji, która miała dać punkt. Ale nie wyszło - chorzowianki wyraźnie się pogubiły i nie zdołały wyrównać stanu meczu. - Nie wyszło tak, jak się umówiłyśmy. Chyba za dużo podziało się w naszych głowach, zabrakło zimnej krwi - żałowała Jasinowska.

Gdańszczanki, choć szczęśliwe, schodziły z boiska nieco oszołomione tak niezwykłą końcówką. - Te nerwy były niepotrzebne, można było swobodnie wygrać - stwierdził trener Jerzy Ciepliński. - Moje zawodniczki popełniły kilka błędów, ale trudno mieć do nich o coś pretensje. Zwycięzców się nie sądzi - dodał.

KPR Ruch Chorzów - AZS Łączpol AWFiS Gdańsk 25:26 (11:13)

Ruch: Ciesiółka, Montowska - Tyszczak, Benducka 6, Jasinowska 8/7, M. Drażyk 3, Zakowska 1, Tracz 1, Krzymińska, Masłowska, Doktorczyk, Rodak 4, Płomińska, Stokowiec 1, Ważna 1.

Kary: 14 min.
Karne: 7/7

Łączpol: Sielska, Dobrowolska Obrębalska – Pasternak 3, Mazurek 3,  Stachowska 6, Siódmiak 7, Lipska 2, Ciura 3, Klonowska 1, Karwecka, Skonieczna 1, Tomczyk.

Kary: 12 min.
Karne: 5/7

Kary: KPR Ruch 14 minut (Krzymińska i M. Drazyk - po 4 minuty, Jasinowska, Tracz i Rodak po 2 min.), Łączpol 12 minut (Lipska 4 min. Siódmiak, Stachowska, Mazurek i Pasternak po 2 min.)

Widzów: 430
Sędziowali: Figarski, Żak (Radom)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×