Polacy zaczęli spotkanie dobrze, bo od prowadzenia 3:1. Przewagę utrzymali jednak tylko do dziesiątej minuty, kiedy po bramce Michała Jureckiego wygrywali 6:3. Wtedy jednak świetnie zaczął grać Espen Lie Hansen i Polacy zamiast powiększyć swoją przewagę tak jak w meczu z Francuzami, zaczęli się gubić i oddawać pole rywalom.
- W pierwszej połowie za bardzo daliśmy się rozpędzić Norwegom, rozgrywający oddawali świetne rzuty, a z naszej strony zabrakło wyjścia w obronie. Później było nam bardzo ciężko przeszkodzić im w grze. Za dużo próbowaliśmy grać blokiem, który oni bez problemów mijali. Nasi rywale zaprezentowali bardzo wysoki poziom - powiedział rozgrywający polskiego zespołu, Michał Szyba.
Biało-Czerwoni po ostatnim meczu na mistrzostwach mieli aż trzy dni wolnego. Czy ta przerwa mogła źle wpłynąć na zespół?
- Na tak ciężkim turnieju każdy dzień wolny jest raczej pozytywnym aspektem aniżeli negatywnym. Każda minuta jest na wagę złota, bo można ją poświęcić na odnowę biologiczną i zaleczenie mikrourazów, a to bardzo ważne w przypadku zawodników, którzy spędzają dużo czasu na parkiecie. Graliśmy w gierkę na treningu, więc ten rytm meczowy był zachowany. Jeśli to jednak wpłynęło na nas źle, to bardzo dobrze, że z Białorusią zagramy już po dwóch dniach - powiedział Szyba.
[b]Aneta Szypnicka z Krakowa
Polska - Norwegia. Krzysztof Lijewski: Rywal niczym nas nie zaskoczył
[/b]