- Nie wierzyłem w to. Nie mam pojęcia jakim cudem tego dokonaliśmy - śmiał się po spotkaniu z reprezentacją Polski chorwacki rozgrywający, Igor Karacić. On i jego koledzy dokonali w środę niemożliwego. Przed startem rywalizacji ich szanse na awans do półfinału były iluzoryczne. Mimo wszystkich przeciwności, to oni w piątkowy wieczór powalczą o miejsce w finale EHF Euro 2016.
Po spotkaniu z Polakami Chorwaci podkreślali, że zaczęli wierzyć w awans po zwycięstwie Norwegii nad Francją. To właśnie wygrana Skandynawów była jednym z warunków, które mogły dać Chorwatom awans do półfinału.
- Dla nas to był ciężki dzień. Po porażce z Francją byliśmy podłamani. Francuzów czekał mecz z Norwegią i byliśmy przekonani, że łatwo go wygrają. Gdy wyjeżdżaliśmy z hotelu, Francja prowadziła jedną bramką. Gdy zajechaliśmy na halę okazało się, że Norwegowie wygrali. Wtedy uwierzyliśmy - wspomina Marino Marić.
- W szatni powiedzieliśmy sobie, że musimy spróbować. Zaczęliśmy wierzyć, że to może się udać. Nie myśleliśmy o tym jak tego dokonać, ale po prostu wierzyliśmy. A potem dokonaliśmy czegoś niewiarygodnego - dodaje.
Chorwaci rozbili Polaków 37:23. W piątek zagrają o finał EHF Euro 2016 z Hiszpanią. - Mam w tej drużynie wielu przyjaciół. Z Arpadem Sterbikiem, Alexem Dujszebajewem i Jorge Maquedą gram razem w Vardarze. Życzę im powodzenia, ale na parkiecie nie będzie ulgi - mówi Karacić. Optymistą jest Marić. - To świetny zespół, ale cieszę się, że gramy z nimi. Świetnie ich znamy i zdecydowanie bardziej odpowiadają nam niż Duńczycy - kończy.
Sławomir Szmal: Przybecki czy Dujszebajew? Może obaj...
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.