Bartosz Jurecki: Między dwoma kandydatami rozstrzygnie się, kto będzie trenerem reprezentacji Polski

Jak po kilkunastu dniach od zakończenia EHF Euro 2016 spogląda na turniej Bartosz Jurecki? Kto zdaniem drugiego szkoleniowca Chrobrego Głogów zasiądzie na ławce trenerskiej polskiej kadry? - Wybór rozstrzygnie się między dwoma kandydatami - mówi.

Sabina Szydłowska
Sabina Szydłowska

WP SportoweFakty: Jak po kilkunastu dniach od zakończenia EHF Euro 2016 podsumowałby pan  i ocenił turniej w kontekście wyniku sportowego? Czy siódme miejsce to porażka?

Bartosz Jurecki: Ciężko powiedzieć. Na pewno nikt nie jest zadowolony z tego faktu, że zajęliśmy siódme miejsce. Każdy po cichu liczył, że minimum będzie to półfinał. Niestety, życie okazało się brutalne i nie dostaliśmy się do strefy medalowej. Z innej strony patrząc turniej ten udowodnił, że nie ma faworytów. Norwedzy zaszli do półfinału, a wygrali Niemcy, na których nikt przed mistrzostwami by nie stawiał. Już przez Euro mówiłem, że z szesnastu drużyn, jest dwanaście, które mogą zagrać w półfinale i nikt nie powinien być tym faktem zaskoczony.

Trener Bogdan Wenta w jednym z wywiadów powiedział, iż to siódme miejsce najprawdopodobniej odzwierciedla faktyczną pozycję reprezentacji Polski w Europie. Czy zgodzi się pan z tą opinią?

- Nie do końca. Nie graliśmy w takim składzie, w jakim byśmy sobie tego życzyli. Kontuzjowani od dłuższego czasu byli Mariusz Jurkiewicz i Andrzej Rojewski, a w trakcie turnieju ja i Krzysztof Lijewski wypadliśmy ze składu. Kilku zawodników brakowało, w związku z tym nie do końca bym się z tym zgodził.

Czy na porażki w meczach Norwegią i Chorwacją nie miała wpływu presja? Wiadomo, że oczekiwania już przed samym turniejem były wysokie, a po wygraniu grupy w pierwszej rundzie i szczególnie po fantastycznym meczu z Francją, wszyscy widzieli Polskę już tylko w półfinale.

- Może troszeczkę rozkojarzył nas ten mecz z Francuzami. Wiedzieliśmy, iż wygrywając z Norwegami otwieramy sobie już bezpośrednie drzwi do półfinału. Myślę, że w tym meczu nie było takiego wielkiego ciśnienia, bo teoretycznie mogliśmy sobie pozwolić na przegraną. Jak się okazało, porażka z Chorwacją zaważyła, gdzie presja była już dużo, dużo większa. Wiedzieliśmy, że jeszcze przegrana trzema bramkami premiowałaby nas do awansu, ale jak pokazało życie przegraliśmy aż czternastoma. Trochę nas Chorwaci sprowadzili na ziemię. Myślę, że duży wpływ miał też sam początek meczu, który nie był najlepszy w naszym wykonaniu, a z każdą kolejną minutą było tylko gorzej.

Zagraliście na tych mistrzostwach dwa niezwykle skrajne spotkania. Fantastyczny pojedynek z Francją i mecz z Chorwacją, o którym wszyscy chcieliby jak najszybciej zapomnieć. W którym miejscu pana zdaniem na drodze z tego przysłowiowego nieba do piekła znajduje się obecnie reprezentacja Polski?

- Jak pokazały całe mistrzostwa, Francuzi nie byli najmocniejszą drużyną. To nie była ta Francja, którą widzieliśmy jeszcze w zeszłym roku w Katarze. Na pewno cieszy zwycięstwo z nimi, bo zagraliśmy fenomenalny mecz pod względem taktycznych zagrań w ataku, w obronie, poprzez bramkę i kontratak. Wszystko nam wychodziło. W meczu z Chorwacją było wręcz przeciwnie - nic nie szło po naszej myśli. Ponadto w myślach mieliśmy jeszcze to, że musimy ten mecz wygrać, albo przegrać nie więcej niż 3 bramkami. Myślę, że jednak za mocno siedziało nam to w głowie. A jeśli chodzi o pozycję reprezentacji Polski... moim zdaniem, która z drużyn wygra dany mecz, zależy od dyspozycji dnia. Widać to na przykładzie Duńczyków, którzy do pewnego momentu na mistrzostwach kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa, a ostatecznie o medale nie zagrali.
W strefie medalowej oprócz Polski zabrakło również murowanych kandydatów do walki o medale, czyli Francji i Danii. Czy skład półfinałowych drużyn i ostateczna klasyfikacja była dla pana sporym zaskoczeniem?

- Było to pewnego rodzaju zaskoczenie, ale nie jakieś bardzo duże. Jest dwanaście drużyn, które prezentują bardzo zbliżony poziom, a Niemcom na tych mistrzostwach wychodziło wszystko. Byli świetnie przygotowani. Z meczu na mecz było widać, że rośli w siłę. Każdy mecz na tym turnieju, pomijając nasz z Chorwacją był bardzo zacięty. Losy spotkań przesądzały się w 50-55 minucie. To bardzo mocno pokazywało, jak to Euro było mocno wyrównane.

Jak pan zapamięta mistrzostwa Europy w Polsce?

- Na pewno była to impreza wyśmienicie przygotowana pod każdy względem. Niczego nie brakowało, nam jako reprezentacji Polski, jak i innym drużynom również. Każdy nas chwalił i pod tym względem na pewno zajęliśmy pierwsze miejsce. Świetna organizacja meczów. Kibice na pewno nie mogli się nudzić pomiędzy spotkaniami, przygotowywano dla nich szereg atrakcji. Nie tylko sami zawodnicy i sztaby szkoleniowe poszczególnych reprezentacji, ale i władze EHF bardzo pozytywnie oceniły te mistrzostwa.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×