Gwardziści postawili faworyzowanym rywalom trudne warunki, pomimo że przez rozpoczęciem spotkania ich wąski skład uległ jeszcze dodatkowemu zubożeniu. Urazy wyeliminowały bowiem z gry Mateusza Jankowskiego i Antoniego Łangowskiego.
Trener gości Manolo Cadenas również nie mógł jednak skorzystać z usług aż czterech kontuzjowanych graczy - Bartosza Konitza, Angela Montoro, Adama Wiśniewskiego oraz Marco Oneto Zunigi.
Gwardia od pierwszych chwil pojedynku pokazała, że zamierza pozostawić po sobie znacznie lepsze wrażenie niż po październikowym występie w Płocku, gdzie przegrała aż 17:34. Poczynania opolan napędzał w początkowych minutach kapitan Wojciech Knop, zdobywający gole z różnych pozycji. Z kolei ekipa z Płocka, choć wygrała inauguracyjny kwadrans 10:8, prezentowała nadmiernie agresywną postawę w obronie.
Już po niecałych dziesięciu minutach na ławce kar dwukrotnie wylądował Dan-Emil Racotea. O ile jednak przyjezdni musieli poprawić grę defensywną, o tyle niemal wszystkie ich rzuty lądowały w siatce. Gospodarze mieli ogromny problem z upilnowaniem Mateusza Piechowskiego, który co rusz wypracowywał sobie dogodne pozycje do zdobycia gola na szóstym metrze.
Kiedy jednak w bramce Gwardii Emira Taletovica zastąpił Adam Malcher, podopieczni Cadenasa zaczęli mieć problem z wykańczaniem akcji ofensywnych. Pod koniec pierwszej połowy rezerwowy golkiper opolskiego zespołu obronił dwa rzuty karne, dzięki czemu do przerwy było jedynie 16:13 dla Orlen Wisły.
Malcher rozpoczął jednak na dobre swój koncert dopiero po przerwie. Kolejni zawodnicy Nafciarzy oddawali w jego kierunku rzuty, które raz po raz zatrzymywał. Jego parady dały zawodnikom Rafała Kuptela kilka szans na doprowadzenie do remisu, ale nie radzili oni sobie zbyt dobrze z przełamywaniem szczelnej płockiej obrony.
W 46. minucie gospodarze zbliżyli się jednak do przeciwnika na dystans zaledwie jednego trafienia (19:20). Tak korzystne położenie płocczanie zawdzięczali właściwie wyłącznie Michałowi Daszkowi, który jako jedyny regularnie znajdował sposób na pokonywanie Malchera urozmaiconymi rzutami ze skrzydła.
Ambitnie walczący opolanie, grający przez cały mecz z nominalnym skrzydłowym Pawłem Swatem na rozegraniu, w końcówce opadli jednak z sił. Szersza ławka rezerwowych pozwoliła Cadenasowi na dokonywanie swobodnych rotacji, a wraz z upływem czasu kolejni jego gracze zaczęli znajdować receptę na zdobycie gola. Ostatecznie nie doszło więc do sensacji i Orlen Wisła zwyciężyła 28:22.
Wiktor Gumiński z Komprachcic
Gwardia Opole - Orlen Wisła Płock 22:28 (13:16)
Gwardia: Taletović, Malcher - Knop 5, Rumniak 5, Simić 3/2, Tarcijonas 3, Zeljić 3, Mokrzki 2, Swat 1, Trojanowski.
Karne: 2/3.
Kary: 6 min.
Wisła: Wichary, Corrales - Daszek 8, Racotea 5, Ghionea 3/1, Piechowski 3, Rocha 2, Tarabochia 2, Żytnikow 2, Adamski 1, Nikcević 1, Toledo 1, Kwiatkowski.
Karne: 1/4.
Kary: 14 min.
Kary: Gwardia - 6 min. (Knop, Simić, Swat - po 2 min.), Wisła - 14 min. (Racotea, Piechowski - po 4 min., Kwiatkowski, Rocha, Toledo - po 2 min.).
Sędziowie: Sebastian Pelc, Jakub Pretzlaf.
Widzów: 290.
Zobacz wideo: Kuttin o Stochu: potrzebujemy takich momentów, żeby...
Źródło: TVP S.A.