Już przed rozpoczęciem meczu było wiadomo, że będzie to niezwykle zacięte starcie. Do tej pory zespoły mierzyły się ze sobą osiem razy, a ich statystyki było bardzo wyrównane - dwa zwycięstwa kielczan, trzy remisy i trzy wygrane Lwów. Jakby tego było mało - obie ekipy zdobyły po piętnaście punktów, a ich pierwsze starcie zakończyło się po 32.
Emocji nie zabrakło także w Hali Legionów, chociaż od początku nieco bardziej skuteczni byli gospodarze. Kielczanie mieli jednak sporo problemów z powiększeniem, a nawet z utrzymaniem wypracowanego przez siebie prowadzenia.
- To był bardzo trudny mecz. Kilkukrotnie nie udało nam się utrzymać przewagi. Były sytuacje, gdy prowadziliśmy czterema bramkami, mogliśmy to powiększyć, ale nam się nie udawało. Traciliśmy przewagę w dość niefortunnych okolicznościach. Na szczęście udało nam się zwyciężyć i to jest najważniejsze. Zważywszy na końcówkę mogło być różnie i mogło się skończyć dramatycznie, katastrofalnie - powiedział rozgrywający kieleckiego zespołu, Paweł Paczkowski.
W kilku sytuacjach to na sędziach skupiała się uwaga kibiców żółto-biało-niebieskich. Zawodnik przyznał, że były momenty, kiedy Islandzka para mocno zirytowała mistrzów Polski.
- Sędziowie nas denerwowali, ale można spojrzeć na drużynę przeciwną i oni też nie byli zadowoleni z ich postawy. Ja potrafię to ocenić tylko ze swojej strony, ale mogę powiedzieć, że trochę nas denerwowali - skomentował Paczkowski.
Zobacz wideo: Dujszebajew vs Przybecki. Jaka koncepcja na reprezentację?
{"id":"","title":""}