Przebudzenie Olimpii-Beskidu. "Dziewczyny pokazały wielkie serce do gry"

Najpierw Lublin, następnie Lubin. Dwie duże marki żeńskiego szczypiorniaka zgubiły punkty w Nowym Sączu. Olimpia-Beskid w tym tygodniu zaskakuje i to jak najbardziej pozytywnie.

Krzysztof Niedzielan
Krzysztof Niedzielan
WP SportoweFakty

Kiedy zabrzmiała syrena kończąca mecz z Metraco Zagłębiem, hala w Nowym Sączu eksplodowała z radości. Była wielka feta, bo sądeczanki wygrały 27:23. - Dziewczyny pokazały kolejny raz wielkie serce do gry. Walczyły od pierwszej do ostatniej minuty. Znów świetna postawa Karoliny Szczurek w bramce, ale też coraz lepiej radzi sobie jeśli chodzi o rzuty Iryna Stelmakh. Zaprezentowała się znacznie lepiej, niż w poprzednim meczu. Na słowa uznania zasługuje również Tamara Smbatian, która próbowała podejmować akcje, choć była kryta indywidualnie. Bardzo fajnie na kole spisała się Ola Stokłosa, a bardzo ważne bramki rzucały Dagmara Nocuń i Karolina Płachta. Chcę podkreślić ogromne zaangażowanie i walkę praktycznie wszystkich zawodniczek. Każda dołożyła swoją cegiełkę do tego zwycięstwa - podkreśliła trenerka Lucyna Zygmunt.

Kibice Olimpii-Beskidu mają w tym tygodniu mnóstwo powodów do radości. Najpierw świętowali zwycięstwo 25:24 z MKS-em Selgros Lublin, teraz na łopatkach znalazła się drużyna z Lubina. Góralki przebudziły się pod koniec sezonu zasadniczego i udowodniły, że drzemie w nich duży potencjał, który przed nowym rokiem był jakby w ukryciu. Zespół z Nowego Sącza zaczął wygrywać we własnej hali. Pokonał kolejno UKS PCM Kościerzyna, KPR Jelenia Góra - czyli drużyny walczące o byt, ale też te z wyższej półki.

- Dalej jesteśmy w skromnym składzie, ale już wszystkie zawodniczki są zdrowe. Dużo dał nam powrót Iryny Stelmakh, która może już grać zarówno w obronie, jak i ataku. Bez niej byłyśmy mocno osłabione. Również powrót Karoliny Płachty dodał zespołowi nowych skrzydeł. Karolina jest szybka i do tego rzuca niestandardowo, co sprawia problemy bramkarkom. Nic tylko się cieszyć. Oby się nam tak dalej wiodło - powiedziała szkoleniowiec sądeckiej drużyny.

Kibice obserwujący potyczkę z lubiniankami, obawiali się nieco o kondycję szczypiornistek Olimpii-Beskidu. Przez niespełna 1,5 tygodnia zespół z południa Polski rozegrał aż 4 mecze, w tym dwa zaległe z Vistalem Gdynia i MKS-em Selgros Lublin. Okazało się, że sił nie zabrakło.

- Przed potyczką z Zagłębiem miałyśmy tylko właściwie dwa dni od starcia z MKS-em Selgros Lublin, nasze przeciwniczki tydzień przerwy. Gdynia i Lublin przełożyły swoje mecze ze względu na udział w europejskich pucharach. Okazało się, że jest do dla nas zbawienne, bo udało się nam pokonać mistrza Polski, teraz zespół z Lubina. Został nam jeszcze mecz wyjazdowy w Koszalinie, zaplanowany już na środę. Zdaję sobie sprawę, że trochę powietrza już uszło z dziewczyn, ale mam nadzieję, że mimo wszystko powalczymy tam o dwa punkty - zakończyła Lucyna Zygmunt.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×