Kielczanie krytycznie o swoim podejściu do meczu. "Nasze głowy były gdzieś indziej"

Szczypiorniści Vive Tauronu Kielce wygrali w ostatniej kolejce Ligi Mistrzów z węgierskim MOL-Pick Szeged, ale niemal przez całe spotkanie przegrywali, a poziom ich gry odbiegał od najlepszego.

Od pierwszych minut meczu to goście dominowali - kielczanie za to często się mylili, gubili piłkę i wyglądali na zdekoncentrowanych. Już po kilku minutach o czas musiał poprosić trener Tałant Dujszebajew, ale nawet po chwili przerwy jego podopieczni grali w kratkę - doprowadzali do remisu, by po chwili znów pozwolić rywalom na zbudowanie przewagi.

- Oni walczyli o wyższą lokatę przed 1/8 Ligi Mistrzów, a my byliśmy już pewni drugiego miejsca. Chcieli zrobić wszystko, aby wygrać ten mecz. My też jednak walczyliśmy, pokazaliśmy charakter i wygraliśmy - powiedział po spotkaniu skrzydłowy mistrzów Polski, Manuel Strlek.

Kielczanie zapewniali, że mimo iż dwa punkty zdobyte w starciu z Węgrami nie zmieniły ich pozycji, bardzo chcieli zwyciężyć. - Wiedzieliśmy o co gramy zarówno my, jak i nasi rywale. Pomimo tego chcieliśmy wyjść na boisko i wygrać. Zawsze staramy się grać o zwycięstwo. Na początku meczu nasze głowy były gdzie indziej, ale w szatni powiedzieliśmy sobie, że nie możemy odpuszczać - powiedział Michał Jurecki.

Czy brak fakt iż był to mecz o tak zwaną pietruszkę mógł sprawić, że żółto-biało-niebiescy od początku mieli problemy z odpowiednią koncentracją?

- Może mieliśmy to w głowach, może nie podeszliśmy do niego tak, jak powinniśmy. Jeśli tak było, to przepraszamy. Gramy jednak dalej, teraz czeka nas starcie z Mieszkowem i mam nadzieję, że tam nie będzie już tyle nerwów - skomentował Denis Buntić.

Zobacz wideo: Doping na miarę Grupy Światowej. Hurkacz bohaterem weekendu

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (0)