Ostatni raz w koszulce meczowej kibice Chrobrego mogli zobaczyć Bartosza Jureckiego w końcówce listopada. W następnych ligowych spotkaniach pomoc kolegom z drużyny na parkiecie uniemożliwiła mu kontuzja łydki. W kolejnych tygodniach obrotowy wspomagał klubowy zespół tylko zza linii bocznej i walczył z czasem, by dojść do pełni sprawności przed startującym w połowie stycznia turniejem EHF Euro w Polsce. Kołowy nie zdołał dokończyć drugiego meczu w mistrzostwach, bowiem ponownie dał o sobie znać uciążliwy uraz, który wykluczył go z gry aż do końca czempionatu.
Po wznowieniu rozgrywek PGNiG Superligi Jurecki cały czas przechodził rehabilitację i wraz z Piotrem Zembrzuskim prowadził głogowski zespół. Obrotowy zaliczył ponadto samodzielny debiut trenerski, kiedy to w meczu 1/8 finału Pucharu Polski wcielił się w rolę pierwszego szkoleniowca i poprowadził Chrobrego do zwycięstwa oraz awansu do ćwierćfinału rozgrywek. Wraz z początkiem marca w domowym spotkaniu przeciwko Stali Mielec wrócił do gry po znacznej przerwie. Jak sam przyznaje niezwykle mocno stęsknił się już za możliwością wybiegnięcia na parkiet. - Nie mogłem doczekać się powrotu na boisko - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty.
Czy zatem kontuzja łydki reprezentanta Polski i drugiego trenera głogowskiego zespołu jest już na dobre zażegnana? - Cały czas łydka jest pod kontrolą. Ciągle potrzebuje trochę czasu, jednak jest na tyle dobrze, że mogę grać. Codzienne wizyty u fizjoterapeuty mi pomagają. Byłem też na badaniach kontrolnych u mojego doktora kadrowego i on wydał pozwolenie na to, że mogę już wrócić na parkiet. Czuję się bardzo dobrze i łydką póki co też jest wszystko w porządku. Więc tylko oby tak dalej - tłumaczy Jurecki.