Tałant Dujszebajew: Od ćwierćfinału dzieli nas 60 minut walki

Choć Vive Tauron Kielce z tarczą i czterema bramkami przewagi powrócił z Białorusi, to rewanż z Mieszkowem Brześć nie będzie spacerkiem. - Pamiętamy, co działo się przed rokiem - uprzedza Tałant Dujszebajew.

Maciej Szarek
Maciej Szarek

- Najważniejsze, żebyśmy patrzyli na ten mecz jak na drugą połowę. Na razie mamy 4 bramki przewagi. Chcemy, aby i po 120 minutach rezultat wciąż był dla nas pozytywny - w ten sposób trener Mistrzów Polski rozpoczął przedmeczową konferencję.

Żółto-biało-niebiescy w pierwszym spotkaniu 1/8 Ligi Mistrzów pokonali białoruski Mieszkow Brześć 32:28 i w bardzo dogodnej pozycji przystępują do rewanżu w Hali Legionów.

- Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że jesteśmy już jedną nogą w ćwierćfinale, dzieli nas od niego jeszcze 60 minut walki. Mieszkow to drużyna, która z powodzeniem mogłaby występować w grupach A i B. Jestem zadowolony z wyniku na Białorusi, który ze spokojem pozwala nam patrzeć w przyszłość. Lecz to tylko połowa wykonanej pracy, pamiętamy także jak było przed rokiem w starciu z Montpellier - przestrzega przed hurraoptymizmem Kirgiz.

W ubiegłej edycji Champions League Vive z Francji wracało również z czterema bramkami zaliczki. Jednak w rewanżu Montpellier o mało nie wyrzuciło żółto-biało-niebieskich za burtę, wygrywając w Kielcach 31:33. - Dziś zespół jest mądrzejszy o rok. Ciężko trenowaliśmy, dobrze poukładaliśmy sobie ten mecz w głowach - zapewnia Dujszebajew

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują więc, że to Vive awansuje dalej. Szczególnie, że optymizmem napawa dogodna sytuacja kadrowa i atmosfera w zespole mistrzów Polski.

- Jestem zadowolony z naszego stanu fizycznego. Mam nadzieję, że w sobotę zagramy tylko bez Mariusza Jurkiewicza, który wciąż wykonuje indywidualne treningi. Jednocześnie chciałbym bardzo podziękować Karolowi Bieleckiemu oraz Denisowi Bunticowi za występ w Brześciu. Obaj grali z bólem i pokazali, co tak na prawdę znaczy drużyna. Dzięki nim Michał Jurecki czy Krzysiek Lijewski mieli szansę na odpoczynek. Zresztą, jestem zachwycony atmosferą w ekipie. Widać, że zespół jest jedną rodziną, wszyscy pomagają sobie nawzajem - ocenił szkoleniowiec.
Żółto-biało-niebiescy w pierwszym meczu zaprezentowali bardzo ciekawą obronę. Często zmieniali swoje ustawienie, nie raz w przewadze demonstrując bardzo agresywną defensywę 3-3. Podobnymi manewrami starał się szachować trener mistrzów Białorusi - Siergiej Bebeszko. Jednak Vive swoją przewagę zbudowało dopiero po zmianie stron.

- Nasza obrona zależeć będzie od tego, kto znajdować się będzie aktualnie na parkiecie. Jeżeli naprzeciw nam stoi olbrzym Kristopans to ustawimy się inaczej niż do Szyłowicza. Na pewno zrobimy kilka korekt i postaramy się powtórzyć satysfakcjonujący nas rezultat - stwierdził Dujszebajew

- Trener rywali nas nie zaskoczył. Oni konsekwentnie rotowali obroną z 6-0 na 5-1, ale to żadna nowość. W dzisiejszych realiach, kiedy grasz dwa spotkania w tygodniu nie sposób wprowadzić jakieś nowości. To, że przegrywaliśmy do przerwy, nie wynikało z naszej złej gry. Były nerwy, rywal grał bardzo dobrze, świetnie spisywał się ich bramkarz - kontynuował 47-latek.

Rewanż na własnym terenie od zawsze uważany jest za duży handicap. Dzięki drugiemu miejscu w grupie, Vive otrzymało takowy bonus zarówno w 1/8, jak i ewentualnym ćwierćfinale. - Kibice to zawsze najważniejszy element funkcjonowania w klubie. Gdyby nie fani, nie było by nas - trenerów i zawodników - oraz sukcesów. Jesteśmy z nich dumni. Zawsze walczą z nami do końca, przykład dali podczas starcia z Pickiem - zakończył trener Dujszebajew.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×