Sabina Kobzar: To był ciekawy i wymagający mecz

Długo wydawało się, że szczypiornistki z Jeleniej Góry są pewnymi kandydatkami do spadku z Superligi. Okazuje się, że skreślano je zbyt wcześnie. - Jeszcze wszystko przed nami - zapowiada rozgrywająca KPR, Sabina Kobzar.

KPR Jelenia Góra po pierwszej rundzie rozgrywek wylądował na ostatnim miejscu ligowej tabeli. I wydawało się, że na dnie zakotwiczy na dobre, wszak pierwsze punkty zdołał zdobyć dopiero w 15. kolejce, pokonując beniaminka z Gdańska.

Wystarczyło jednak niewiele czasu, by karta się odwróciła. Jeleniogórzanki dobrze spisały się pod koniec sezonu zasadniczego, a fazę play-out rozpoczęły doskonale - od wygranych z UKS Kościerzyna i KPR Ruch Chorzów. W ostatnią sobotę wygrały z Niebieskimi. - Przyjechałyśmy do Chorzowa z takim nastawieniem, że czeka nas ciekawy i wymagający mecz - opowiada Sabina Kobzar. Ma rację, bo Ruch rozpoczął spotkanie od prowadzenia 5:1 i przez pierwszy kwadrans dominował na boisku. - Początek rzeczywiście był trudny, bo długo przegrywałyśmy, potem udało się rywalki dogonić i wypracować przewagę. Uważam, że mecz był fajny do oglądania dla kibiców, którzy pojawili się w hali - dodaje.

Rozgrywająca do Chorzowa przyjechała z sentymentem, bo przez rok występowała w niebieskiej koszulce. Ale na boisku nie było miejsca na czułości. - Na początku nam się nie układało, bo pozwalałyśmy Ruchowi na zbyt wiele. Wyprowadziły kilka szybkich kontr i uciekły nam z wynikiem. Potem uspokoiłyśmy grę i jak widać po wyniku, opłaciło się.

KPR wyprzedził już w tabeli UKS PCM Kościerzyna i zajmuje 11. miejsce, gwarantujące walkę o utrzymanie w barażu. Ale do bezpiecznej dziesiątej lokaty traci tylko cztery punkty. Skąd taka metamorfoza zespołu? - Na pewno wpływ na naszą dyspozycję miała rotacja w kadrze. Zaczęłyśmy sezon w kompletnie innym składzie niż poprzednie rozgrywki, a kończymy w jeszcze innym - tłumaczy Kobzar. I zapewnia, że jeszcze wszystko jest możliwe. - W końcu udało się zgrać i są tego efekty. Cieszę się z tego. Jeszcze wszystko przed nami, będziemy walczyć do końca.

Komentarze (0)