Od początku pierwszego półfinałowego spotkania swoje trzy grosze dokładała bramkarka Pogoni Baltica Szczecin. Walnie przyczyniła się do tego, że gospodynie przetrwały trudny moment i wyszły z niego obronną ręką. - Dziękuję bardzo za pochwałę, ale zawsze będę powtarzała, że wygrała Pogoń Baltica Szczecin. Pokazałyśmy, że od początku do końca jesteśmy zespołem. Dziewczyny pomagały mi w obronie, dlatego też moje interwencje były skuteczne. Ciężko pracowałyśmy przez cały tydzień na to zwycięstwo - mówiła tuż po spotkaniu Adrianna Płaczek.
Płaczek imponowała formą przez cały mecz. Najtrudniej było jednak w 54. minucie, kiedy to została pozbawiona pomocy ze strony dwóch swoich koleżanek. Dwuminutowych upomnień dla gospodyń było dużo więcej. - Grałyśmy bardzo długo w osłabieniu, ale właśnie to trenowałyśmy w ostatnim czasie. Z tego zadania koleżanki w obronie wywiązywały się bardzo dobrze. Tym bardziej cieszymy się, że po tak trudnym boju osiągnęłyśmy zwycięstwo - wyjaśniła.
Sama zainteresowana przyznała, że zmienna defensywa gdynianek nie była żadnym zaskoczeniem. Dodała, że duży wpływ na przebieg sobotniej rywalizacji miało spotkanie finałowe w Pucharze Polski. - One zagrały z nami już w Pucharze Polski taką obroną, więc nie było to dla nas zaskoczenie. Dobrze, że to przetarcie było właśnie z nimi. Wyciągnęłyśmy sporo wniosków, przez cały tydzień mocno przygotowywałyśmy się do tego spotkania.
Powiedzenie mówi, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Szczecinianki w niedzielę zechcą powtórzyć wyczyn z dnia poprzedniego. - Oczywiście, że tak. W niedzielę będzie jednak inny mecz. Teraz się cieszymy, ale myślami już jesteśmy przy kolejnym starciu. Zaczynamy od zera, lecz gramy u siebie. Mamy wspaniałą publiczność, która w sobotę nam pomogła. Zrobimy wszystko, aby kolejny mecz rozstrzygnąć na naszą korzyść - dodała.
Na koniec zaznaczyła, że był też czas na analizę pierwszego starcia. Podobne głosy dało się słyszeć z obozu gdynianek. Każdy mecz jest istotny. Przypomnijmy, że rywalizacja toczy się do trzech wygranych. - Trener przygotował nam analizę. Wieczorem w domach też ten mecz rozważałyśmy. Trzeba było zobaczyć, co dobrze wykonałyśmy, a co należy poprawić. Wyszłyśmy z szatni i już myślimy o drugim meczu - rzuciła na odchodne Płaczek.