O ile sobotnie widowisko Pogoni Baltica Szczecin z Vistalem Gdynia niosło za sobą duży ładunek emocjonalny, o tyle drugie starcie było jak bomba z opóźnionym zapłonem. - Nie spuściłyśmy głów po poprzednim przegranym meczu. Jedno zwycięstwo Pogoni i to jeszcze w Szczecinie nie było jakimś dramatem. W niedzielę byłyśmy jeszcze bardziej zmotywowane. Przyłożyłyśmy się bardziej, bo chciałyśmy wywieźć to jedno zwycięstwo i tak się stało. Mam nadzieję, że rywalizację zakończymy już w Gdyni - oceniła Monika Kobylińska.
Zdobywczyni 21 bramek w dwumeczu nie omieszkała zwrócić uwagi na końcowe fragmenty widowiska. To właśnie wtedy emocje sięgnęły zenitu. - Tak, rzeczywiście. Prowadziłyśmy już trzema bramkami. Do końca było już chyba tylko pięć minut. Nie powinnyśmy stracić takiej przewagi. Wtedy pewnie nie byłoby tylu emocji, choć publiczności musiało się to podobać. Było trochę nerwowo, ale skończyło się na naszą korzyść - podkreśliła sama zainteresowana.
Rozgrywająca gdynianek nie miała też pretensji do swojej koleżanki z drużyny, Aleksandry Zych. Ta w 57. minucie została ukarana za faul, ale nie zgadzała się z werdyktem sędziów, za co otrzymała następne upomnienie. Tym samym Vistal do końca grał w osłabieniu. - Druga kara była właśnie za dyskusje. Może nie powinnyśmy popełniać takich błędów, ale o tym się nie myśli. Rozumiem ją. Emocje wzięły górę. Trudno było wysiedzieć na ławce rezerwowych. Popełniła błąd, ale bez konsekwencji dla nas, dlatego nie będziemy tego rozpamiętywać - skwitowała na koniec Kobylińska.
Vistal podejmie Pogoń Baltica w najbliższy weekend. Pierwsze spotkanie zostanie rozegrane 30 kwietnia, rewanż dzień później.