W pierwszej połowie wszystko wyglądało tak, jak na typowy mecz Francuzów z Tunezyjczykami przystało. Podopieczni Claude'a Onesty kontrolowali spotkanie. - Mieliśmy wszystko: szybkie ataki, solidną obronę, interwencje bramkarzy... Graliśmy, jak przystało na klasowy zespół - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty skrzydłowy Kentin Mahe.
Jego zespół prowadził nawet 15:8, ale w drugiej połowie role na parkiecie się odwróciły. Francuzi spuścili z tonu, a na gwiezdny poziom wzniósł się Maggai. Tunezyjczyk potrafił obronić rzut z pierwszej linii, a później poradzić sobie z dwiema dobitkami. Wygrywał pojedynki przy rzutach karnych, w pewnym momencie mógł pochwalić się 45-procentową skutecznością. Nic więc dziwnego, że jego zespół zdobył wreszcie bramkę kontaktową.
- Interwencja bramkarza dały rywalom nadzieję. Uwierzyli w siebie i dlatego było nam tak ciężko - mówi Mahe. - W pierwszej połowie graliśmy naprawdę dobrze, ale rywale walczyli do końca - dodaje bramkarz Thierry Omeyer. - Powoli odrabiali straty i wrócili do gry.
Francuzi przyznają, że - choć banalnie to brzmi - w niedzielę liczyły się tylko punkty. - Chcemy grać jak najlepiej i jak najładniej, ale pierwszy mecz turnieju zawsze jest trudny - wyjaśnia Omeyer. - Mamy za sobą kilkanaście dni ciężkich treningów i po takiej pracy trudno wejść od razu w turniej. Możemy być tylko lepsi - dorzuca Mahe.
ZOBACZ WIDEO Sławomir Szmal: zawiedliśmy i tyle (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Mistrzowie olimpijscy o celach rozmawiać nie chcą. Podkreślają, że liczy się dla nich tylko najbliższe spotkanie. - Nie myślimy jeszcze o finale. Najpierw musimy wyjść z grupy - powtarzają. We wtorek ich zespół zmierzy się z Katarem.
Kamil Kołsut z Rio de Janeiro