Inaugurujący sezon PGNiG Superligi Mężczyzn mecz z Górnikiem Zabrze był dla Zagłębia Lubin surową lekcją handballu. Jak długo podopieczni trenera Pawła Nocha dotrzymywali kroku śląskiej ekipie ta miała spory problem z budową przewagi. Po przerwie zabrzanom poszło jak po maśle i szybko wyszli na pięć bramek zaliczki, którą w końcówce powiększyli do ośmiu trafień (31:23).
- Źle weszliśmy w ten mecz. W pierwszych dziesięciu minutach przegrywaliśmy 4-5 bramkami. Zdołaliśmy dojść w końcówce pierwszej połowy na remis. W szatni przestrzegaliśmy się, by drugiej połowy nie rozpocząć podobnie, ale niestety tak się stało i już potem wyniku nie odrobiliśmy - bezradnie rozkłada ręce Dawid Przysiek, gracz Miedziowych.
Rozgrywający ekipy z Dolnego Śląska po meczu pluł sobie w brody. - Doskonale wiedzieliśmy, czego się po Górniku spodziewać. Wiedzieliśmy, że zabrzanie będą chcieli po przerwie grać dalej to samo i my nie możemy dać się zaskoczyć, postawić się im. Niestety tej wiedzy nie przekuliśmy w poczynania na parkiecie. Dlatego też wynik wygląda jak wygląda - argumentuje zawodnik lubinian.
Szczypiornista Miedziowych dostrzegł też dobre momenty w grze swojego zespołu. - Były momenty, gdy naprawdę dobrze graliśmy w obronie. To jest solą piłki ręcznej, bo dzięki dobrej obronie można wyprowadzać szybkie kontry. My dzięki tym szybkim atakom odrabialiśmy wynik przed przerwą - analizuje Przysiek.
- Na pewno ten mecz to dla nas dobra lekcja na przyszłość. Górnik Zabrze to silny zespół i żeby punktować musimy grać konsekwentnie. Tego nam trochę zabrakło w drugiej połowie. Gdybyśmy po przerwie zagrali tak jak na początku, to na pewno punkty były w naszym zasięgu. Musimy się skupić na tym, by w kolejnych meczach się tego wystrzegać - podkreśla gracz Zagłębia.
ZOBACZ WIDEO: Nowa murawa, nowe reklamy... Legia zmienia się na Ligę Mistrzów (źródło TVP)
{"id":"","title":""}